Strona intenetowa używa plików cookies w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Kliknij tutaj, żeby dowiedzieć się jaki jest cel używania cookies oraz jak zmienić ustawienia cookies w przeglądarce. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka Prywatności.

Rozumiem
Życie - Mieszkanie
05.03.2020

Jak zostać minimalistą?

Subiektywny poradnik.
Jak zostać minimalistą?
Zdjęcie Bench Accounting/ Unsplash
Zdjęcie Bench Accounting/ Unsplash

O tym jak zostać minimalistą napisano już tysiące razy i rzadko kiedy użyto w tych tekstach minimalnej możliwej liczby słów. Może dlatego, że przeczytanie wyłącznie 15 zakazów lub 20 nakazów może być bardziej zniechęcające niż motywujące. 

Może poradniki o tym, jak zostać minimalistą powstają tak często, bo sposoby osiągania celu na drodze do minimalizmu są różne. Różne są także pobudki, dla których ludzie dążą do niego – jednych przekonują realne oszczędności, innych duchowy wymiar doświadczania harmonii płynącej z minimalizmu. Różne są także drogi prowadzące do minimalizmu. Jedni zaczynają od małych kroków i pozbywają się – nie bez żalu – swoich rzeczy, inni zamawiają kontener i wrzucają  do niego bez sentymentów całą przeszłość. Jednych inspirują trendy, inni w pewnym momencie życia odczuwają potrzebę uwolnienia się od rzeczy, których nie chcą już oglądać w swoim domu. Świadome, powolne oczyszczanie przestrzeni może być dla wielu… oczyszczającym i uwalniającym doświadczeniem, tak jak dla wielu innych może nim być ekspresowa akcja pozbycia się niemal wszystkiego. 

Na początku przygody z minimalizmem, proponujemy wam wybrać jedną z dróg: spokojną lub ekspresową. Mamy nadzieję, że poniższe porady zainspirują was do tego, żeby zacząć możliwie bezboleśnie i jednocześnie skutecznie dążyć do minimalizmu. 

Droga spokojna

Możesz zastosować zasadę: „każdego dnia wychodzę z domu z co najmniej jedną rzeczą, która już nie wróci ze mną”. Warto zacząć od rzeczy, których nie lubimy, nie podobają nam się, nie będziemy używać, ale możliwe, że przydadzą się komuś z naszych znajomych. Książka kucharska z przepisami na dania, których nie lubimy, świeczka której zapach nam nie odpowiada, para za małych kaloszy kupionych przez Internet, które zapomnieliśmy zwrócić w wymaganym czasie  – wszystkie mogą okazać się przydatne dla kogoś innego. I jeśli każdego dnia wyjdziesz choć z jedną rzeczą, po roku w Twoim domu będzie co najmniej o 365 rzeczy mniej. Jeśli wychodzisz z domu kilka razy dziennie, możesz po roku mieć o 1000 przedmiotów mniej – 1000 niepotrzebnych rzeczy zajmuje naprawdę bardzo dużo miejsca.

Choć to podejście wymaga systematyczności i cierpliwości ( nie od razu dostrzeżemy wolną przestrzeń w domu)  –  świadome pozbywanie się rzeczy i lokowanie ich w miejscach, w których mogą się przydać, daje dużo dodatkowej satysfakcji. Wyrabiamy też zdrowy nawyk i cały czas stajemy się coraz lepszym minimalistą, a w pewnym momencie być może domowym mistrzem w dystrybucji rożnych dóbr ( to niezwykle cenna umiejętność, która przydaje się w wielu dziedzinach życia).

Droga ekspresowa

Bierzemy dzień lub dwa dni urlopu przed weekendem i w pocie czoła, szuflada po szufladzie, pomieszczenie po  pomieszczeniu wyrzucamy do pojemników rzeczy, których nie chcemy, nie potrzebujemy, uważamy za zbędne.

Możemy zacząć od małego wyzwania np. szafki z lekami. Pozbywamy się z niej wszystkiego, co przeterminowane (stare leki trzeba oddać do utylizacji w aptece).

Kolejnym wyzwaniem mogą być: kosmetyki – zazwyczaj znajdzie się jakiś krem do opalania z datą ważności, która pamięta wakacje sprzed dwóch lat czy balsam o niepokojącym zapachu. Na warsztat minimalisty bierzemy regały z książkami. Japończycy – skądinąd mistrzowie minimalizmu –  mają takie określenie na sytuację, w której książki się posiada i kupuje, ale ich nie czyta: „tsundoku”. Dosyć więc z tsundoku. Rozprawiamy się z szafką z papierami (nie wszystkie papiery są dokumentami)  – przyda się kominek albo niszczarka. Kolejno bez litości rozprawiamy się z wszystkimi siedliskami nadmiaru i bezużyteczności, krok po kroku metodycznie; szuflada po szufladzie, przeglądamy kolejne przyczółki maksymalizmu w naszym mieszkaniu. To, co zrobimy z tym, czego mieć już nie chcemy lub nie musimy to temat na odrębną opowieść, ale podpowiadamy, że rzeczy można wystawiać na aukcjach, można zanieść do wielu organizacji oraz instytucji, w których  przydadzą się na pewno znacznie bardziej  niż zalegając w naszym mieszkaniu. Na temat oczyszczania i porządkowania szafy powstały już oddzielne setki poradników. Wiemy, że ubrania są dla wielu z nas bardzo ważne, dlatego z tym tematem każdy z nas musi zmierzyć się sam. Można zerknąć na Marie Kondo na Netflixie, można przeczytać jedną z jej książek. Można zastosować kilka z wielu rad guru poradnictwa, można obrać własną drogę.

Podejście ekspresowe ma tę wielką zaletę, że efekty są widoczne już po kilku dniach a porządek jest wielką nagrodą. Droga ekspresowa nie buduje jednak systematyczności czy długotrwałych nawyków, dlatego żeby utrzymać w ryzach nasz świeżutki minimalizm warto go wspomóc dodatkowym regulaminem np.: wstrzymywania się od kupowania, regularnego pozbywania się niepotrzebnych rzeczy, oddawania ich w dobre miejsca.

Niezależnie od powodów, które nami kierują, niezależnie od tego, którą z dróg wybierzemy, warto podjąć próbę zminimalizowania negatywnego wpływu nadmiaru rzeczy na nasz czas i samopoczucie. I choć każdy nieco inaczej rozumie i postrzega minimalizm, warto pamiętać, że nie oznacza on pustki. Oznacza harmonię i wolny czas, a są to najwspanialsze pożytki płynące ze świadomego minimalizmu.

P.S.

Architekci, designerzy i projektanci często cytują słowa wielkiego modernisty – Miesa van der Rohe – słynne „Less is more” czyli  „mniej znaczy więcej”. Tak jak dla architektów i projektantów „mniej” (przedmiotów, podziałów, materiałów itp.) oznacza więcej przestrzeni, tak i dla nas mniej rzeczy oznacza więcej przestrzeni – nie tylko literalnie, ale i mniej spraw związanych z przedmiotami i próbą znalezienia dla nich miejsca, czyszczenia, odkurzania i mycia… Mniej rzeczy oznacza więc więcej czasu i tym samym wolności.

Anna Heluszka

Anna Heluszka

Jestem domatorką, która docenia ciepłe, ale nie przeładowane wnętrza. Z ciekawością przyglądam się jak mieszkają inni. Uwielbiam ręcznie wykonane przedmioty sztuki użytkowej. Po latach powróciłam do młodzieńczej pasji jaką jest sztuka (jestem absolwentką Liceum Plastycznego na kierunku ceramika). Wierzę, że kontakt z nią uszlachetnia, przynosi przyjemność, refleksję i prowokuje do myślenia. Na co dzień pracuję z twardymi danymi, harmonogramami i budżetami. Dlatego niejednokrotnie potrzebuję odskoczni. Poza sztuką, największe ukojenie przynosi mi kontakt z naturą. Uwielbiam ciszę i spokój. Kiedyś bardziej ciągnęło mnie w góry, ostatnio wybieram morze. Moją miłością są zwierzęta, najbardziej mój adoptowany pies. Jestem wolontariuszem organizacji niosącej pomoc psom, które trafiły na złych właścicieli. Wierzę, że największą wartością w życiu człowieka jest jego zdrowie (zarówno psychiczne, jak i fizyczne). Troszcząc się o nie człowiek może i powinien być egoistą.