Od jakiegoś czasu słyszysz o naturalnej urodzie, naturalnym makijażu, a wreszcie naturalnej pielęgnacji. Chcesz pójść tą ścieżką, ale nie wiesz jak. Z drogeryjnych półek i internetowych witryn krzyczą do Ciebie hasła: 100% naturalne, marka organiczna, wszystkie komponenty pochodzenie roślinnego. Masz wrażenie, że naturalne jest już prawie wszystko. Czy aby na pewno?
Niestety nie. Jest duża szansa, że kupując produkt z nazwą naturalny tak naprawdę nabywasz kosmetyk o niskiej zawartości naturalnych składników. Nieświadomie stajesz się ofiarą tak zwanego „greenwashing”. Dlaczego? Zacznijmy od tego, że odróżnienie prawdziwych naturalnych marek od tych samozwańczych i naturalnych tylko w teorii, jest naprawdę trudne. Wynika to z braku regulacji prawnych na polskim rynku, które jasno określałaby czym ta naturalność dokładnie jest i które zabraniałyby stosowania tego nazewnictwa, nawet w przypadku kosmetyków zawierających substancje szkodliwe. Co prawda od 1 stycznia 2019 roku obowiązuje w Polsce nowa ustawa kosmetyczna, ale zgodnie z panującym prawem, definicja kosmetyku naturalnego powinna zostać określona na szczeblu Unii Europejskiej. A to ciągle przed nami. Mamy więc do czynienia z luką, która jak łatwo się domyślić prowadzi do stosowania nadużyć.
Jak więc odróżnić jedną naturalną markę od drugiej? Nie pomaga nam regulacja prawna, ale jedną z podpowiedzi są posiadane certyfikaty (np. NaTrue, Cosmebio, BDIH, Soil Association, ECOCERT, Demeter). Tutaj uczulamy jednak, że certyfikaty są rzeczą dość kosztowną i to, że dana marka ich nie posiada nie oznacza, że nie stosuje jakościowych surowców naturalnych. Szukajmy również hasła norma ISO 16128 – narzędzie do kalkulacji „naturalności” produktów kosmetycznych stworzone przez Międzynarodową Organizację Standaryzacji ISO, dzięki któremu marki mogą wyliczyć % składu kosmetyku, który jest naturalny. Jeżeli dysponujesz czasem i chęciami zachęcamy do przygotowania się do zakupów i na przykład zwrócenie uwagi na przejrzystość strony internetowej danej marki. Wiele z nich wymienia i dokładnie opisuje każdy użyty składnik, sposób pozyskania, działanie, a jeżeli jakiś komponent w produkcie jest syntetyczny, jak na przykład witaminy, marka tłumaczy dlaczego. Podpowiedzią będzie też cena, naturalne produkty są z reguły nieco droższe w myśl zasady, że jakość kosztuje. Będą też miały krótsze terminy przydatności do użycia. Zwróćcie też uwagę na ogólną politykę marki względem środowiska- sposób pakowania, recykling opakowań, podejmowane inicjatywy. W przypadku braku czasu, skorzystajcie po prostu z naszych rekomendacji.
Z tą myślę przygotowaliśmy dla Was subiektywny przegląd naturalnych polskich marek pielęgnacyjnych, koło których naszym zdaniem nie można przejść obojętnie. Dziś przedstawiamy 3 z nich.
YOPE
Markę Yope widujemy naprawdę często. W leśnym spa na Warmii, w łazienkach warszawskich restauracji, na instagramowych kontach influencerek czy w kobiecej prasie.
Jej popularność jest w pełni zasłużona. Tym co wyróżnia markę są bez wątpienia zapachy. Założyciele marki, prywatnie małżeństwo, bawią się takimi nutami zapachowymi jak werbena, kadzidłowiec, rozmaryn, geranium czy herbata z miętą. Już sam dźwięk tych nazw wywołuje pozytywne skojarzenia. Unikatowy jest również asortyment. Marka to nie tylko pielęgnacja do ciała, ale również pielęgnacja domu. Do tego przemyślana identyfikacja wizualna, wyróżniająca się figlarnymi grafikami zwierząt na opakowaniach. Ale to co jest przede wszystkim godne podkreślenia to wartości marki, a wśród nich dobór jakościowych składników i dbałość o środowisko. Środki czyszczące z linii do domu (płyny uniwersalne, płyny do łazienki, płyny do szyb, płyny do podłóg) posiadają certyfikat Ecolabel, a wiele składników użytych w produktach pielęgnacyjnych ma certyfikat Eccocert. Twórcy marki podkreślaja, że ich receptury to minimum 90% składników naturalnych i że nie ma w nich składników niebezpiecznych dla skóry. Chwali się transparentność marki. Na stronie YOPE znajdziecie alfabetyczną listę wszystkich składników z opisem ich działania, wpływem na środowisko, posiadanym certyfikatem (oprócz Ecocert dopatrzyliśmy się między innymi certyfikatów Ecocert, Ecocert COSMOS, BDIH). Część używanych przez markę składników syntetycznych jest biodegradowalna. Twórcy podkreślają, że żaden ze składników nie jest testowany na zwierzętach, a potwierdzeniem tego jest certyfikat Fundacji Viva. Miłość do zwierząt objawiła się również w inicjatywie przeprowadzonej przez YOPE dotyczącej pszczół. Część dochodu ze sprzedaży kosmetyków z linii Kwiat Lipy ma trafić na konto fundacji Łąka, która zajmuje się edukacją ekologiczną i… sianiem łąk. W planach jest wysianie tysiąca metrów kwadratowych łąk, na których jak czytamy na stronie Yope „zakwitnie milion kwiatów, z których będzie mogło skorzystać aż piętnaście milionów zapylaczy”. W redakcji Twig kochamy pszczoły. Jesteśmy na tak.
Ministerstwo Dobrego Mydła
Kolejna marka, która wyrosła na rodzinnym gruncie. Stworzona przez 2 siostry i istniejąca na rynku już kilka lat.
To właściwie manufaktura ręcznie wyrabianych, naturalnych mydeł, które wyglądają i pachną jak pielęgnacyjne dzieła sztuki. Z czasem do mydeł dołączono kremy, masła, peelingi, olejki, hydrolaty i inne. Marka zdecydowanie z duszą, którą czuć w każdym opisie produktu jaki ma w swoim asortymencie. Na wyobraźnię działają takie składniki jak hibiskus, orkisz, lawenda, nagietek, rumianek, opuncja figowa, lipa. Twórczynie MDM deklarują, że do przygotowania mydeł i kosmetyków używają jedynie naturalnych surowców z takich kategorii jak oleje, masła roślinne, glinki. Podkreślają, że w swojej ofercie posiadają wiele naturalnych produktów, ale przyznają, że nie wszystkie z nich są naturalne w 100%. Tą naturalność w przypadku niektórych produktów obniżają aromaty kosmetyczne. Ich użycie twórczynie marki tłumaczą zamiłowaniem do takich zapachów jak czekolada czy kawa, które nie istnieją w wersji „naturalnej i stabilnej w mydle”. Podkreślają, że są to jednak całkowicie bezpieczne i atestowane komponenty. Nieprzekonani mogą skorzystać z filtra oferowanego przez internetowy sklep marki i wybrać spośród produktów, które aromatów w składzie nie posiadają i cierpliwie czekać na przesyłkę z 100% naturalnym mydłem rozmarynowym lub szafranowym musem do ciała. Miłym gestem na stronie jest tłumaczenie wszystkich składników na język polski (na wypadek nieznajomości łaciny). Siostry prowadzą pracownię w duchu eco i zero waste- segregują śmieci, nieużywane kartony oddają do skupu makulatury, starają się ograniczyć zużycie chemii gospodarczej.
Jan Barba Natura
Gdybyśmy mieli zmaterializować większość swoich idei w marce kosmetycznej, to jest duża szansa, że odrodzilibyśmy się jako naturalny krem Jan Barba.
W tej marce można odnaleźć przede wszystkim holistyczne podejście do życia, dużą dawkę szczerości i przywiązywania wagi do relacji z drugim człowiekiem. Taki kosmetyczny slow life. Naturalne kosmetyki marki są wytwarzane ręcznie i w małych partiach i jak podkreślają twórcy są dopełnieniem dbania o siebie i nie zastąpią takich aspektów jak odżywianie, sen czy zarządzanie własnym stresem. Jan Barba zdaje się być marką przemyślaną w każdym aspekcie – od nazwy, poprzez rzecz jasna produkt, aż po opakowania z ciemnofioletowego szkła o unikatowych właściwościach chroniących ich zawartość. Twórcy nazywają swoje kosmetyki „raw” czyli surowe. Ta surowość ma wynikać z zastosowanych naturalnych składników, które niekiedy nadają produktom nietypowe kolory, konsystencje czy zapachy. Wszystkie produkty są dokładnie opisane. O naturalności kosmetyków świadczy również 6-miesięczny termin przydatności od daty wytworzenia. Coś co wyróżnia asortyment marki to propozycja 100% naturalnych perfum wykonywanych według „starych dobrych standardów rzemiosła perfumeryjnego”. Unikatowe jest podejście marki do środowiska: opakowania podlegają zwrotowi, a przyniesienie takiego opakowania (również innych firm) procentuje zniżką na kolejne zakupy, można zakupić również kosmetyki w wariancie zero waste czyli do własnego opakowania, co pozwala na zakupienie niewielkiej ilości i po prostu wypróbowania produktów. Oby więcej takich świadomych marek. Jan Barba gratulujemy.
Na powyższych bohaterach nie kończymy naszego cyklu. Już wkrótce wracamy z kolejnymi inspirującymi markami.