Modne nie musi oznaczać dobre, a tym bardziej zdrowe. A popularne wcale nie oznacza zweryfikowanego przez specjalistów. Internet to ocean rad na wszystko: lepsze życie, spokojniejszą głowę czy sprawniejsze ciało. Dziś fokusujemy się na tym ostatnim i bierzemy pod lupę absurdalne trendy dietetyczne, którym nie warto się poddawać.
Trendy dietetyczne vs niezmienne zasady
Przyzwyczailiśmy się do tego, że dieta to sposób na błyskawiczną utratę wagi, w ramach którego cel uświęca środki. Można się męczyć, skręcać z głodu, gorzej spać i odczuwać huśtawkę hormonalną, ale co z tego, skoro spodnie stają się coraz luźniejsze! Nic bardziej mylnego. Dieta, która naprawdę służy ciału, to nie rozwiązanie fix, które zamienia nasze dni w maraton katorgi. To sposób na wzmocnienie, odżywienie i zoptymalizowanie działania całego ciała, a zmiana wagi (tak, w ramach diety możemy przecież też chcieć na niej przybrać) to wynik tego, że zbliżamy się do wewnętrznej równowagi. Dlatego warto liczyć nie tylko kalorie, ale też składniki odżywcze zawarte w pożywieniu, których niedobór może mieć fatalne konsekwencje dla zdrowia:
– Gwałtowne wahnięcia wagi,
– Problemy hormonalne,
– Zaburzenia pracy układu krążenia,
– Problemy skórne,
– Wypadanie włosów,
– Zaburzenia snu i koncentracji,
– Osłabienie zębów,
– Zwiększone ryzyko zachorowania na cukrzycę.
Dlatego też “mówimy nie” głodzeniu się, tak samo jak nadmiernemu objadaniu się produktami, które sprawiają, że ciężko robi się i na ciele, i na emocjach. Staramy się jeść tak, aby czerpać radość z odkrywania nowych smaków bez poczucia ograniczenia i wybierać drogę żywieniową, która może nas prowadzić przez całe życie, a nie tylko przed sezonem plażowym. I nie ulegamy nowym, niezweryfikowanym, potencjalnie bardzo szkodliwym trendom dietetycznym, żeby tylko zrzucić dodatkowy centymetr. Z miłości do naszych ciał bierzemy pod lupę trendy dietetyczne, od których warto trzymać się jak najdalej.
Trend dietetyczny nr 1: jedz mniej, ćwicz więcej
Kiedy zaczynamy ćwiczyć, organizm będzie miał jeszcze większe zapotrzebowanie na paliwo pozwalające mu działać na wyższych obrotach i szybko się regenerować. Kiedy zaczynamy ćwiczyć za dużo, nie pozostawiając sobie czasu na odpoczynek, w ramach reakcji możemy odczuwać symptomy takie jak: chroniczny ból mięśni, huśtawki nastroju, zwiększone odczuwanie głodu, chroniczne zmęczenie, zwiększone odczuwanie emocji takich jak smutek, złość, zaniepokojenie czy rozdrażnienie. Jeśli dołożymy do tego niewystarczająca ilość zjadanych kalorii, możemy podbić te wszystkie symptomy, a dodatkowo spowodować całkowite rozregulowanie układu hormonalnego, a w konsekwencji m.in. spadek libido i utratę miesiączek, spowolnienie metabolizmu oraz utratę masy mięśniowej. W skrócie: za dużo ćwiczeń i za mało jedzenia równa się przeciążenie organizmu, pożegnanie się z życiem seksualnym, problemy z płodnością, rozregulowanie emocjonalne i trudności ze zbudowaniem i utrzymaniem masy mięśniowej.
Trend dietetyczny nr 2: zapijaj głód
Pijemy po to, aby utrzymać skórę w nawilżeniu, pobudzać mózg do pracy i utrzymywać narządy wewnętrzne w formie. Nie pijemy po to, aby oszukać organizm i wypełnić żołądek zerową ilością kalorii w nadziei, że przestanie odczuwać głód! Oczywiście, spożywanie płynów jest skorelowane z apetytem – możemy odczuwać wzmożone zapotrzebowanie na kalorie, jeśli będziemy odwodnieni. Nie oznacza to jednak, że mamy pić aby schudnąć – mamy pić dlatego, że picie pozwala na optymalne działanie całego organizmu. Co więcej, szukanie środków zastępczych dla zdrowych, pożywnych posiłków może generować strach przed jedzeniem, obsesyjne liczenie kalorii i zaburzenia odżywiania. Pamiętaj, że nigdy nie pomożesz ciału działając destrukcyjnie na głowę.
Trend dietetyczny nr 3: guma do żucia zamiast posiłku
Mimo że istnieją badania potwierdzające fakt, że osoby regularnie żujące gumę spalają o 5% więcej kalorii w ciągu dnia i spożywają ich o ok. 70 mniej na lunch, my widzimy co najmniej 2 sygnały alarmowe. Po pierwsze, podobnie jak zastępowanie posiłków wodą, zabijanie głodu żuciem gumy może powodować zaburzenia relacji z jedzeniem. Po drugie, gumy do żucia nie są wcale tak nieszkodliwe, jak mogłoby się wydawać. Te, które zawierają aspartam i są spożywane w nadmiarze, mogą wywoływać biegunki, nadwagę oraz mieć działanie kancerogenne. Sorbitol, kolejny kontrowersyjny składnik, w nadmiarze może mieć silne działanie przeczyszczające, prowadzić do podrażnienia całego traktu pokarmowego oraz w konsekwencji prowadzić do odwodnienia.
Trend dietetyczny nr 4: zła interpretacja diety ketogenicznej
Popularnie zwana keto, dieta ta zakłada zwiększone spożywanie tłuszczów (to właśnie z nich ma pochodzić ok 70% spożywanych kalorii) przy jednoczesnym ograniczeniu spożywania węglowodanów. Ma ona imitować stan głodówki, powodując wytwarzanie z tłuszczów dużej ilości ciał ketonowych, jednocześnie stabilizując poziom cukru we krwi i dostarczając wystarczająco dużo energii do życia. W wersji zdrowej, rekomendowanej przez dietetyków byłoby to posiłki składające się z tłustych ryb, ekologicznego nabiału, orzechów, olejów tłoczonych na zimno, oliwek i niewielkich ilości mięsa oraz dużej ilości warzyw i owoców o niskim indeksie glikemicznym. Niestety, dieta ketogeniczna jest często interpretowana jako przyzwolenie na dosłownie zalewanie się tłuszczem, np. z wątpliwej jakości serów, bekonu i bitej śmietany słodzonej ksylitolem. Samo wejście w stan ketozy może powodować dolegliwości takie jak bóle i zawroty głowy, zmęczenie, problemy trawienne i zaburzenie równowagi elektrolitowej. Długofalowo, nieumiejętnie komponowana dieta ketogeniczna można prowadzić do zaburzeń pracy serca, deficytów substancji odżywczych, zaparć, problemów z nerkami oraz zaburzeń hormonalnych. Jeśli chcesz spróbować tego rodzaju odżywiania, najpierw konsultuj się z dietetykiem, który pomoże Ci przygotować racjonalny plan żywieniowy.
Trend dietetyczny nr 5: dieta lemoniadowa
Złożenie jest proste:
– Codziennie pijesz lemoniadę przygotowaną na bazie 2 łyżek soku z cytryny, 2 łyżek syropu klonowego, 1/10 łyżeczki pieprzy cayenne i szklanki wody (składniki na 1 porcję),
– Sięgasz po nią za każdym razem, kiedy odczuwasz głód, nawet do 6 razy dziennie,
– Szerokim łukiem omijasz jakiekolwiek inne pożywienie, kawę i papierosy przez minimum 10 dni,
– Dodatkowo możesz wspomagać się ziołowymi herbatkami na przeczyszczenie i pić wodę.
Ten rodzaj diety to zmodyfikowany post. Każda porcja napoju dostarcza ok. 100 kcal, można więc założyć, że dzienna podaż energii wynosi mniej więcej tyle ile na diecie dr Dąbrowskiej. O ile jednak bardzo popularny w Polsce post owocowo- warzywny poza niewielką ilością kalorii dostarcza sporą dawkę składników odżywczych, tak w lemoniadzie szukać ich na próżno. Mimo że zwolennicy tej diety zapewniają, że to genialny sposób na szybkie oczyszczenie ciała (w pierwszych dniach można spodziewać się intensywnych biegunek, szczególnie jeśli dodatkowo wspomaga się herbatkami na przeczyszczenie), nie ma jednoznacznych, naukowo potwierdzonych dowodów na słuszność tej tezy. Istnieje natomiast sporo dowodów na to, że dieta ta zawiera zbyt dużo cukru. Zgodnie z rekomendacjami WHO powinniśmy dostarczać go sobie dziennie ok 23 g, czyli mniej więcej tyle ile zawiera 1 porcja lemoniady. Inne potencjalne zagrożenie? Odwodnienie, podrażnienie przewodu pokarmowego, zaburzona relacja z jedzeniem, huśtawki nastroju, zmęczenie i utrata energii. Lubimy zacząć dzień od szklanki wody z cytryną, ale tylko pod warunkiem, że to wstęp do pysznych, odżywczych, różnorodnych posiłków.
Wiesz już, że popularne trendy dietetyczne to nie zawsze dobra droga. A jeżeli zastanawiasz się, czy Twój sposób odżywiania współgra z potrzebami Twojego ciała, zwróć uwagę na 5 symptomów. Przeczytasz o nich TU.