Wszelkie sposoby na rozładowywanie negatywnych emocji i kojenie przebodźcowanego stresem ciała i umysłu są dla nas na wagę złota. Dziś przyglądamy się temu, czy i jak bliskość wody wpływa na nasze samopoczucie.
Nie taki smutny niebieski
W języku angielskim słowo „blue”, oznaczające kolor niebieski, nie ma pozytywnych konotacji. Terminem Blue Monday nazwano kontrowersyjny, rzekomo najbardziej depresyjny dzień w roku, a feeling blue oznacza obniżony nastrój. Złą prasę tego koloru ma szansę odczarować Wallace J. Nichols, morski biolog i autor bestsellerowej książki „Blue Mind”. W swojej publikacji przedstawia naukowo potwierdzone dowody na to, w jaki sposób przebywanie blisko, na lub pod wodą może sprawić, że poczujemy się szczęśliwsi, efektywniejsi i złapiemy lepszy kontakt z samym sobą. Blue mind to ukuty przez niego termin, który opisuje paramedytacyjny stan umysłu, w który wchodzimy będąc w zasięgu wody. To przeciwwaga dla tzw. czerwonego umysłu, pracującego nieustannie na najwyższych obrotach i przebodźcowanego. W swojej książce, która zawiera wiele odniesień do nauki, pojawia się też wątek biograficzny, bo to właśnie na sobie samym Wallace sprawdzał zbawienny wpływ wody na ciało. Szczegółowo testował, co dzieje się z nim, zarówno w sferze fizycznej jak i emocjonalnej, kiedy patrzy na morze lub jezioro lub zanurza się w wannie pełnej wody. Sprawdzał, jak szybko znikało napięcie psychiczne, jak szybko rozluźniały się skamieniałe od stresu mięśnie, słowem – kiedy ciało i myśli wchodziły w tryb swobodnego flow. Jak twierdzi, stan ten jest wybitnie trudny do osiągnięcia, ponieważ zawsze wokół jesteśmy otoczeni czynnikami, nawet takimi jak inwazyjne zapachy czy temperatura powietrza, które mogą uniemożliwiać nam wejście w tryb „uśpienia” naszego wewnętrznego komputera. Wallace J. Nichols przez lata gromadził dowody świadczące o tym, jak potężnym narzędziem w osiąganiu wewnętrznej równowagi jest regularny kontakt z wodą. Wynika z nich m.in, że:
– Weterani cierpiący na zespół stresu pourazowego odczuwali jego objawy rzadziej i w łagodniejszej formie, odkąd zaczęli korzystać wodnych aktywności,
– Zawodowi sportowcy, którzy korzystali z wodnych aktywności, łatwiej radzili sobie ze stresem pojawiającym się przed zawodami,
– Studenci, którzy w ramach zajęć sportowych wybierali pływanie, wykazywali większą odporność na stres związany z egzaminami,
– Rezultaty badań nad związkiem hydroterapii i niwelowaniem objawów depresji i zaburzeń lękowych okazały się być obiecujące i stały się zachętą do dalszych poszukiwań w obszarze zależności między działaniem wody a pracą układu nerwowego.

Sanus per aquam
To podniośle brzmiące hasło to nic innego jak pełna wersja popularnej nazwy SPA. Sanus per aquam to łacińska maksyma oznaczająca dosłownie „zdrowie poprzez wodę”. Woda była uznawana za gwarant dobrego samopoczucia i sprawności fizycznej już w starożytności. Zarówno Grecy jak i Rzymianie budowali łaźnie, baseny i korzystali z gorących źródeł jako antidotum na fizyczne dolegliwości. Niestety nie ma żadnych naukowo potwierdzonych dowodów skuteczności tej formy terapii, które zachowałyby się przez tysiące lat, dlatego przyglądamy się, co na ten temat mają do powiedzenia współcześni naukowcy:
– Przebywanie w pobliżu akwenów wodnych sprawia, że chętniej korzystamy z aktywności fizycznych,
– Regularne korzystanie ze sportów wodnych jest bodźcem regulującym pracę układu nerwowego, wpływając pozytywnie na poziom odczuwanego szczęścia i spokoju,
– Przebywanie w okolicy akwenów wodnych sprzyja podtrzymywaniu relacji towarzyskich (wspólne spacery na plaży, uprawianie sportów zespołowych), które również wpływają na poprawę samopoczucia i sprawności fizycznej,
– Bliskość wody sprawia, że powietrze, którym oddychamy, jest czystsze, a mniejsza ilość wdychanych toksyn wpływa na poprawę ogólnego stanu zdrowia,
– Floating, czyli swobodne unoszenie się na wodzie, wykazuje właściwości redukujące objawy depresji, rozdrażnienia i zespołu stresu pourazowego,
– Zanurzanie się w zimnej wodzie wykazuje działanie antyzapalne i przyśpiesza regenerację mięśni,
– Przyglądanie się wodzie lub obserwacja życia podwodnego, również w formie video, sprzyjają obniżaniu poziomu kortyzolu i obniżeniu ciśnienia krwi.

Nie tylko dla zawodowych pływaków
Jak podkreśla Wallace J. Nichols, nie trzeba być zawodowym pływakiem, żeby w pełni wykorzystywać korzyści nomen omen płynące z przebywania w, nad czy pod wodą. Co zatem możesz zrobić, żeby odczuwać je każdego dnia? Recepta według autora teorii o Blue Mind jest naprawdę prosta:
1. Zaczynaj dzień od zimnego prysznica.
2. Kiedy możesz pozwolić sobie na dłuższą chwilę w łazience, weź kąpiel w wannie i pamiętaj o zanurzeniu jak największej powierzchni ciała.
3. Wybieraj się na spacery nad morze lub jezioro.
4. Przenieś swoją treningową rutynę w okolice wody – biegaj wokół jeziora lub rozstaw matę do jogi na plaży, z widokiem na fale.
5. Medytuj patrząc na wodę.
6.Wizualizuj sobie wodę.
7. Odtwarzaj „muzykę” tworzoną przez szum fal i oglądaj nagrania prezentujące podmorskie życie.
O tym, jak ważne jest, aby dla prawidłowej pracy organizmu na wodę nie tylko patrzeć, ale również ją pić, nie będziemy po raz kolejny przypominać. Dodamy jednak, że to potężne źródło zdrowia to towar coraz bardziej deficytowy, więc przekierujemy Was do artykułu, z którego dowiecie się, jak prostymi metodami oszczędzać wodę, dbać o planetę, a przy okazji zmniejszać swoje rachunki za media każdego dnia. Znajdziecie go TUTAJ.