Skoro mamy ciało, dobrze jest nie wchodzić z nim na wojenną ścieżkę. Nie głodzić, nie przeciążać, nie wypełniać złymi myślami, nie mówić do siebie i o sobie z nienawiścią. Niektórzy uważają, że nie warto jednak przeskakiwać na drugi biegun, żeby „kocham Cię, ciało!” nie wypowiadać obsesyjnie lub bez pokrycia w rzeczywistych odczuciach.
Mieszane uczucia
„Moje ciało jest piękne!”, ‚kocham swoje fałdki, kości, cellulit i spuszone włosy”, „wyglądam świetnie niezależnie od tego, jak wyglądam”. Takie komunikaty, wypowiadane w duchu bardzo popularnej w minionych latach ciałopozytywności zdają się być dobrą alternatywą dla głosu wewnętrznego krytyka, który przez lata utrzymywał nas w przekonaniu, że z naszymi ciałami jest wiecznie coś nie tak. Z założenia mają być pomocnym narzędziem w nauce odporności na przekazy związane z wizerunkiem idealnego ciała płynące z mediów. Ale czy na pewno zawsze działają? Zdania psychologów są podzielone. Oczywiście idea, żeby nie żyć w kontrze do swojego ciała jest jak najbardziej słuszna, szczególnie, że aż 61% dorosłych i 66% dzieci deklaruje, że ma jakieś, często bardzo poważne, „ale” do swojego wyglądu. Niestety jednak ruch body positivity, który miał raz na zawsze sciągnąć z naszych barków ciężar kompleksów i wykreślić ze słowników słowo „niedoskonałość”, stał się katalizatorem do kolejnych rozmów wartościujących sferę fizyczną.
Jak zauważają specjaliści, niebezpieczeństwo związanych z ciałopozytywnością jest kilka:
– To, że chcemy być odporni na presję społeczną i komunikaty medialne związane z posiadaniem ciała idealnego nie musi oznaczać, że UMIEMY być na nie odporni. Miłosne przesłanie wypowiadane pod własnym adresem, za którymi nie idzie realna praca nad emocjami, mogą być dodatkowym źródłem frustracji i bezsilności, bo nie dość, że mamy zastrzeżenia do swojego ciała, to jeszcze nie potrafimy sobie z nimi poradzić. Badania pokazują, że jeśli regularnie będziemy powtarzać sobie pozytywne komunikaty, w które nie wierzymy, mogą one jeszcze bardziej pogłębić nasze kompleksy.
– Przechodzenie ze stanu nienawiści do miłości w dalszym ciągu stawia ciało w centrum naszego zainteresowania i sprzyja podtrzymywaniu traktowania go jako główny wyznacznik atrakcyjności.
– Za przekazem o konieczności kochania swojego ciała często nie idą wskazówki, jak krok po kroku wyzbywać się do niego negatywnych uczuć, co może prowadzić do dezinformacji.
– Ciałopozytywność może nieść za sobą ryzyko body shamingu, wymierzonego w kierunku osób, które przykładają większą uwagę do diety, ćwiczeń lub z natury spełniających wyśrubowane kryteria fizyczne.
Jak się wyzerować?
Niezależnie od tego, czy przepełniają nas negatywne czy pozytywne emocje, nadmierny fokus na ciało może prowadzić do tego, że stanie się ono dla nas głównym, lub wręcz jedynym, wyznacznikiem naszej wartości. Jednym ze sposobów na to, aby nie wpaść w kolejną pułapkę, czyhającą na polu budowania relacji z własnym „ja”, jest ciałoneutralność. Świat usłyszał o tym terminie po raz pierwszy na przełomie 2015 r. i 2016 r., kiedy Anne Poirier, trenerka pracująca dla Colby-Sawyer College zorganizowała warsztaty dla kobiet, podczas których próbowała pokazać uczestniczkom, że:
1. Nasze ciała zmieniają się na przestrzeni życia i mamy pełne prawo do tego, żeby w niektórych jego „wersjach” czuć się lepiej lub gorzej.
2. Prawdziwe pokochanie swojego ciała może być bardzo trudnym, dla niektórych wręcz niemożliwym do zrealizowania procesem.
3. Warto nauczyć się budować poczucie własnej wartości w oderwaniu od tego, jak wyglądamy.
Poirer wtóruje Autumn Whitefield-Madrano, autorka książki „Face Value: The Hidden Ways Beauty Shapes Women’s Lives”. Jak twierdzi, wiele kobiet, z którymi współpracuje przyznaje, że najszczęśliwsze czuły się w momentach, w których w ogóle nie koncentrowały się na tym, jak wyglądają. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, prawda? Fokusowanie się na wyglądzie nie dość, że dla wielu z nas jest po prostu nawykiem, jest też podkręcane przez treści, które każdego dnia pojawiają się w mediach tradycyjnych i internetowych. Odchudzać się czy nie, a jeśli tak, to jaką dietę wybrać? Ćwiczyć czy w ramach protestu wyrzucić wszystkie spodnie do joggingu? Golić nogi czy z dumą prezentować włosy pod pachami? Polubić się z trądzikiem czy udać się do dermatologa po pomoc, a może jedno nie powinno wykluczać drugiego? Próbując nadążyć za tymi wszystkimi komunikatami można pogubić się nie tylko w działaniach, ale też i wartościach. Aby ułatwić Ci proces zapoznania się z ciałoneutralnością, zebraliśmy kilka wskazówek, które możesz praktykować na co dzień. Oto one:
– Zamiast skupiać się na tym, co pomaga Ci dobrze WYGLĄDAĆ, wybieraj to, co sprawia, że CZUJESZ SIĘ dobrze i zdrowo. Zamiast podążać za trendami, eksploruj różne formy ruchu, sposoby odżywiania i wybieraj te, które nie powodują stresu, dyskomfortu lub obsesyjnych myśli.
– Nie osądzaj siebie za to, że masz chwile, w których czujesz się gorzej w swoim ciele. Obserwuj bez wydawania werdyktów.
– Skupiaj się na rzeczach, które rozwijają Cię duchowo, emocjonalnie i intelektualnie.
– Pamiętaj, że zmiana jest nieodłączną częścią życia i dotyczy również wyglądu.
– Skupiaj się na tym, co Twoje ciało może, np. w kontekście siły czy wrażliwości na doznania, zamiast na tym, jak się prezentuje.
– Nie uzależniaj dbania o siebie od tego, czy na to zasługujesz (czyli np. czy wyglądasz wystarczająco dobrze, żeby ubrać dopasowane ubranie lub czy trenujesz wystarczająco dużo, żeby coś zjeść).
Ważnym aspektem ciałoneutralności jest pozostawienie przestrzeni na rozwój wewnętrzny. Masz ochotę na ciekawą lekturę? Sprawdź listę tych 5 książek, dzięki którym nauczyć się lepiej rozumieć swoje emocje. Znajdziesz ją TU.