Strona intenetowa używa plików cookies w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Kliknij tutaj, żeby dowiedzieć się jaki jest cel używania cookies oraz jak zmienić ustawienia cookies w przeglądarce. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka Prywatności.

Rozumiem
Życie - Podróże
09.08.2020

Czysty zysk z podróżowania w pojedynkę.

Czysty zysk z podróżowania w pojedynkę.
Zdjęcie Bird Room/ Unsplash
Zdjęcie Bird Room/ Unsplash

Na ogół zaczyna się tak: nie znaleźliśmy towarzysza/ki do wymarzonej podróży lub osoba, która miała z nami jechać zrezygnowała w ostatniej chwili. To okazja, z której należy skorzystać mimo lęku, wątpliwości czy sobie poradzimy, czy nic złego nam się nie stanie. Ja strach pokonałam, bo wolałam się bać i wyjechać sama niż się nie bać i nigdzie nie jechać. Warto wybrać się w taką podróż  chociaż jeden raz (gdy już jej zasmakujemy to na jednym razie z pewnością się nie skończy). Ostatnio doszedł jeszcze jeden bardzo ważny argument „za”, zdrowotny – w czasach pandemii ograniczenie towarzystwa w podróży jest jak najbardziej wskazane. Poniżej moja prywatna lista korzyści z solo podróży.  

Konsekwencja

Gdy podróżuję sama, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki przeistaczam się w osobę, która odznacza się żelazną konsekwencją. Minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu realizuję swój wcześniej założony plan, aby osiągnąć cel, który ten plan wieńczy. W podróży cel mam zawsze, w życiu niekoniecznie. Podróżując w towarzystwie o konsekwencję trudniej, bo łatwiej się wtedy rozproszyć, zdać na innych.  

Zdjęcie Vladimir Tsokalo/ Unsplash

Sztuka wyboru

Od dawna męczy mnie nadmiar właściwie wszystkiego i w związku z tym mam problem z wyborem, od tego: jaką nową ścieżką zawodową podążyć, przez: jaką teraz książkę przeczytać, po: jak, a nawet z kim spędzić wolny czas. Często nie dokonuję żadnego wyboru, co w rezultacie doskwiera, męczy. Gdy przygotowuję się do podróży solo łatwiej mi rozpoznać swoje prawdziwe potrzeby, bo to, że nie pojadę naraz „wszędzie” jest w niezrozumiały dla mnie sposób bardziej oczywiste niż to, że np. nie mogę spotkać się ze wszystkimi znajomi w tym samym czasie. 

Wyboru uczy także sama podróż. Np. spotykam kogoś kto chce mnie nieoczekiwanie ugościć i to w miejscowości znacznie oddalonej od miejsca, w którym akurat jestem. Niezaplanowana gościna zburzy mój pierwotny plan. Muszę szybko podjąć decyzję. I choć nigdy nie mam pewności, czy to, co wybiorę jest ciekawsze, lepsze to jednak dokonanie wyboru daje przyjemne uczucie sprawczości.

Pokonywanie trudności

Trudności w samotnej podróży stymulują mnie, dodają energii. Traktuję je jak przygody.  Bez nich prawdziwa podróż nie jest do końca udana, pełna. Bo przygody to smak podróży. W „normalnym” życiu nawet drobne przeszkody postrzegam jako codzienny znój, więc szybko potrafią mnie zniechęcić. 

Zdjęcie Yann Allegre/ Unsplash

Wyostrzone zmysły

To, co najbardziej lubię w podróżowaniu solo to poczucie, że widzę lepiej, słyszę wyraźniej, czuję bardziej. Tak jakby zamontowano we mnie specjalne czujniki, które pozwalają na pełniejszy odbiór rzeczywistości. Kiedy nic i nikt mnie nie rozprasza mogę przestawić się na głębszy poziom bycia z samą sobą i równocześnie odbierać to, co mnie otacza pełną piersią. Wyostrzone zmysły są przydatne  w ćwiczeniu uważności na to, co się dzieje tu i teraz. Sprzyjają też rozwijaniu intuicji.

Nowe znajomości

Podróżowanie w pojedynkę wcale nie oznacza samotności. Wtedy o wiele łatwiej zawrzeć nowe znajomości. Po pierwsze dlatego, że samotni podróżnicy są bardziej „tu i teraz”, w pełni otwarci na otoczenie (towarzysze podróży stanowią pewną barierę z naturalnych względów – część naszej uwagi kierujemy na siebie nawzajem). Po drugie wciąż wywołują ciekawość („ dlaczego sama podróżujesz?”) i wzbudzają chęć pomocy, opieki.  

Katarzyna Świeżak

Katarzyna Świeżak

Chciałam zostać baletnicą, matematyczką, teatrolożką, projektantką odzieży (chronologia nie jest przypadkowa). Pewnie ta wielość zainteresowań sprawiła, że dziś znam się na trendach szeroko rozumianych. Jak również to, że tak dobrze odnalazłam się w redaktorskiej pracy, którą wykonywałam przez 15 lat. Przez 13 lat byłam szefową kilku działów w tygodniku Wysokie Obcasy – przekształciłam Styl Życia w opiniotwórczy dział informujący o nowych zjawiskach społeczno-kulturalnych, stworzyłam nowy dział Podróże, który spopularyzował m.in. tak modne dziś mikrowyprawy, przeobraziłam dział Mody nadając modowej tematyce rangę ważnego społecznego tematu i w ten sposób wyznaczając nowy kierunek w polskiej prasie. Współtworzyłam koncepcję nowego magazynu Wysokie Obcasy Extra. Nie mogę żyć bez kultury, którą z biegiem lat spycha na drugie miejsce natura. Taką samą wielką miłością darzę kajak i rower. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości w ich towarzystwie będę przemierzać świat.