Masz wrażenie, że codziennie idziesz na rekord? Budzisz się i od razu włącza Ci się gonitwa myśli i poczucie, że już jesteś z dniem do tyłu? Czujesz, że odnajdziesz szczęście, jeśli tylko zgubisz 3 kilogramy, przeczytasz 5 ważnych książek i nauczysz się stać na głowie? Najwyższy czas, aby zlokalizować swój wewnętrzny guzik z napisem „stop” i zacząć go umiejętnie używać. Dlaczego warto czasem sobie odpuścić?
Zgodnie z definicją słownika języka polskiego PWN, odpuścić oznacza „darować komuś jakieś przewinienie” lub „zrezygnować z czegoś”. W potocznym rozumieniu odpuszczanie kojarzy się czasem ze stratą, słabością, nie daniem rady, przegraną. Nawet kiedy dostajemy wyraźne sygnały na poziomie własnego ciała lub myśli, że potrzebujemy resetu, z trudem przychodzi nam zwolnienie lub odłożenie na bok priorytetów. Nie chcemy wyjść na mało ambitnych, popełniających błędy czy nie doprowadzających spraw do końca. A dając sobie przestrzeń na reset zyskujemy dużo więcej niż tylko kilka godzin wolnego.
Akceptowanie własnych ograniczeń
Mark Manson, autor bestsellerowej książki „The subtle art of not giving a F*uck” twierdzi, że skoro w teorii możemy przejmować się zawsze wszystkim, warto wyrobić sobie praktykę, w ramach której akceptujemy, że nie na wszystko – łącznie z naszymi siłami fizycznymi i psychicznymi – mamy zero-jedynkowy wpływ. Należy więc robić selekcję tego, co jest warte naszego zaangażowania. Autor przekonuje, że podstawa higieny życia to poznanie i zaakceptowanie własnych ograniczeń. Dopiero w momencie, kiedy nie będziemy się karać za to, że mamy swoje lęki, niepewności, czy nawet tendencję do popełniania błędów, ściągniemy z siebie wielki i niepotrzebny ciężar perfekcjonizmu, a zrobimy pole do rozwoju. Bo akceptowanie granic wcale nie wyklucza prób przesuwania ich. Fakt, że dziś możesz przebiec bez zadyszki tylko 3 kilometry nie oznacza, że przy zdrowym (podkreślamy: zdrowym!) zaangażowaniu nie staniesz kiedyś na mecie maratonu.
Miejsce na bilans zysków i strat
Żyjąc w trybie „cisnę, cisnę, cisnę!” bardzo często zapominamy, aby nie patrzeć jedynie w przyszłość, na obrany przez nas cel, ale również mieć na uwadze przeszłość i to, co jest tu i teraz. Warto co jakiś czas zadać sobie pytanie, czy jest nam dobrze w procesie, czy nasze cele nie straciły na wartości, czy koszt prób ich realizowania przypadkiem nie odbiera nam więcej niż daje. Jeśli czegoś chcemy w teorii, nie oznacza to, że praktyka naprawdę przyniesie nam szczęście czy spełnienie. Takie rzeczy dobrze ocenić z dystansu, pozwalając sobie wyjść z gonitwy i mieć czas na refleksję, czy naprawdę chcemy do niej wracać. Warto czasem zatrzymać się i zweryfikować własne plany. Ty z dziś i Ty z wczoraj to czasem 2 inne osoby.
„Ja” a nie „inni” jako punkt odniesienia
Zastanawiasz się czasem, ile z kroków, które codziennie podejmujesz, motywowanych jest zadowoleniem lub spełnieniem oczekiwań innych, a ile wynika z Twoich własnych planów i potrzeb? Często, nawet nieświadomie aranżujemy nasze życia tak, aby zadowolić rodziców wychowujących nas z konkretnymi wizjami przyszłości, aby zrealizować marzenia partnera, aby czuć się pewnie w środowisku, do którego aspirujemy… Powodów może być wiele, ale skutek zazwyczaj jest ten sam: wizję szczęścia na horyzoncie kawałek po kawałku zaczyna przysłaniać frustracja i wypalenie. Jeśli czujesz, że przy życiowych realizacji planów nie towarzyszą Ci pozytywne emocje, wciśnij pauzę i odpowiedz sobie na te pytania: Czy naprawdę to JA tego chcę? Czy boję się, że rezygnując stracę wartość w oczach tych, na których opinii najbardziej mi zależy? Czy opinia innych na temat mojego życia jest dla mnie ważniejsza niż emocje, które w związku z nim przeżywam?
Regeneracja
Jak podkreśla Barton Goldsmith, wielokrotnie nagradzany amerykański terapeuta i autor, nie jesteśmy zaprogramowani, aby działać w trybie 24/7/365. Wypoczynek to czas nie tylko dla naszego ciała, ale również i umysłu do wejścia w stan równowagi. Dzięki temu myślimy szybciej, jesteśmy bardziej kreatywni, rzadziej popadamy w stan melancholii i odrętwienia. Nie ma znaczenia, jaką formę relaksu wybieramy, o ile nie jest dla nas destruktywna (codzienny odpoczynek z butelką wina w tle może nie przynieść oczekiwanych pozytywnych skutków). Warto też nauczyć się nie utożsamiać czasu wolnego z czasem straconym. Wręcz przeciwnie, uzupełniamy dzięki niemu energię, którą możemy wykorzystać, żeby żyć, pracować i po prostu być lepszym.
Redefiniowanie priorytetów
Jeśli nasz grafik jest bardzo napięty, naturalne jest wykreślanie z niego pozycji, które w danym momencie uważamy za zbędne. Najczęściej cierpią na tym, relacje z rodziną, z przyjaciółmi, pasje oraz stan zdrowia, bo szkoda czasu na wizytę kontrolną u lekarza. Biorąc krok w tył i odcinając się od zaburzających percepcję bodźców łatwiej jest nam zauważyć, za czym tęsknimy najbardziej. Może to telefon do przyjaciela, może to regularne spotkania na zajęciach sportowych, a może po prostu chwila nie robienia absolutnie niczego. Cokolwiek by to nie było, odcinanie się od rzeczy mających dla nas tak duże znaczenie na pewno zaburzy nasze poczucie szczęścia. Dlatego reset to też świetny sposób na lepsze poznanie siebie i określenie podstawowych życiowych potrzeb.
Granica między tym, kiedy ambicja, chęć rozwoju i dążenie do celu zamiast nad budować wyniszczają, jest bardzo cienka. Warto regularnie dawać sobie czas i przestrzeń na to, aby sprawdzić, czy przypadkiem jej nie przekraczamy i warto czasem po prostu odpuścić.
Jeżeli zainteresował Cię ten tekst, zajrzyj również tu do naszego artykułu o prawidłowym oddychaniu.