Strona intenetowa używa plików cookies w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Kliknij tutaj, żeby dowiedzieć się jaki jest cel używania cookies oraz jak zmienić ustawienia cookies w przeglądarce. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka Prywatności.

Rozumiem
Umysł - Relacje
18.09.2020

Jak nauczyłam niemowlaka przesypiać noc, czyli „21 dni do spokoju i ciszy”.

Jak nauczyłam niemowlaka przesypiać noc, czyli „21 dni do spokoju i ciszy”.
Zdjęcie Hollie Santos/ Unsplash
Zdjęcie Hollie Santos/ Unsplash

Gdy mój synek miał 2 miesiące, wszyscy oprócz chwalenia jego urody pytali, czy daje mi się wyspać, a ja z dumą mówiłam „i to jak!”. Budził się w nocy zaledwie dwa razy i wstawał o 8, a czasem nawet o 9. Dobrze pamiętam jak mogłam wstać o 6 rano z własnej, nieprzymuszonej woli i miałam jeszcze przynajmniej dwie godziny dla siebie. Jeszcze nieświadoma, nie wiedziałam co mnie czeka.

Kto przeżył swoje z niemowlakiem, ten wie, że nie zawsze jest łatwo. Zwłaszcza jeśli chodzi o nieprzespane noce. Zazwyczaj, gdy dziecko wchodzi w czwarty – piąty miesiąc, odkrywa turlanie i pełzanie, więcej rozumie, zaczyna się też często budzić. Nagle trzeba je karmić 4 razy w nocy i tyle samo razy usypiać. Oczywiście bywają wyjątki, cudowne dzieci z opowiadań, które same zasypiają, nie budzą się i nie chcą jeść. W moich prywatnych kontaktach z matkami ani razu nie natknęłam się jednak na taką historię. Wszystkie zapamiętałam jako niewyspane, sfrustrowane, szukające panaceum na sen dziecka, czytające mnóstwo poradników i gotowe zapłacić krocie za magika, który rozwiąże ten problem. A tych ostatnich nie brakuje. Jest całe mnóstwo firm i specjalistów, oferujących konsultacje lub plan, który ma położyć kres nieprzespanym nocom. Ja, jako osoba lubiąca szukać rozwiązań w sieci, również stałam się celem owych firm, których oferty nagle zaczęły wyrastać mi na Facebooku i Instagramie niczym grzyby po deszczu. Kupiłam e-booka, który w nazwie miał słowo “cud”, a potem poprosiłam o zwrot pieniędzy, pobrałam kilka płatnych nagrań, które powielały ogólną wiedzę dostępną w internecie, aż w końcu znalazłam profil amerykańskiej pielęgniarki pediatrycznej Jill Blankenship, która opracowała szczegółowy program dostosowany do matki i dziecka o nazwie „21 dni do spokoju & ciszy”. Tak zaczęły się treningi snu z Baby Sleep Made Simple. Poniższy tekst to zapis moich doświadczeń i przemyśleń na temat tej metody.

Zdjęcie Jenna Norman/ Unsplash

Dlaczego dzieci nie śpią?

Głównym czynnikiem powodującym brak snu dziecka na tym etapie życia, jest ich nieumiejętność samodzielnego zaśnięcia. My matki, już od narodzin maleństwa, instynktownie usypiamy je przy piersi lub na rękach, bo to daje najszybszy efekt. Dorosły człowiek budzi się średnio raz na dwie-trzy godziny, pomiędzy cyklami snu, czasem zupełnie nieświadomy, przekręca się na drugi bok i śpi dalej. Dziecko nauczone zasypania tyko przy pomocy rodzica, gdy się przebudzi płaczem oznajmia „mamo, pomóż mi, chcę spać!“. Kluczem, do spokojnych nocy jest więc nauczenie małego szkraba, że aby zasnąć trzeba położyć się wygodnie, zamknąć oczy i poczekać na sen. Ale jak to zrobić, gdy dziecko nie rozumie?

Zacznijmy od podstaw

Według Jill, autorki programu Baby Sleep Made Simple jest wiele błędów, które popełniamy na samym wstępie. Przede wszystkim nie mamy pojęcia ile nasze pociechy powinny spać w ciągu dnia. Widzimy, że przecierają oczy i marudzą, myślimy, że są śpiące, więc próbujemy je położyć, jednak według autorki to już za późno. Dziecko w wieku niemowlęcym powinno spać od 2,5 do 3,5 h w ciągu dnia. Im starsze, tym mniej drzemek potrzebuje, jednak nawet 3-letni szkrab powinien spać w ciągu dnia minimum 1,5 godziny. W ten sposób dowiedziałam się, że mój ośmiomiesięczniak powinien w ciągu dnia drzemać co 2,5-3 godziny, a nieprzestrzeganie tych ram i wydłużanie zabaw do 4-5 h może skutkować pogorszeniem się jego snu w ciągu nocy. Gdy zaczęłam przestrzegać zaleceń, dłużej drzemał i szybciej zasypiał w nocy. Widziałam tę zależność, gdy przeciągnęłam jego popołudniową drzemkę z powodu wizyty znajomych. Już po 20 minutach spania budził się z płaczem i musiałam go ponownie usypiać, aby zasnął na kolejne 30 minut. Jill Blankenship proponuje dokładną rozpiskę dnia zawierającą godziny drzemek i posiłków dostosowaną do wieku dziecka oraz tego, kiedy rozpoczyna się jego dzień.

Wieczorny rytuał i godzina snu

Zanim zostałam mamą drwiłam z codziennego kąpania dziecka i przestrzegania godzin snu. Myślałam, że to fanaberia. Jednak według Jill oraz wielu ekspertów konkretne czynności wykonane bezpośrednio przed położeniem dziecka spać, mają na celu wyciszenie go. Kolacja, kąpiel, masaż, wybranie piżamki, pożegnanie się z pluszakami, przytulanki z rodzicem, książka na dobranoc, to wszystko daje sygnał dziecku, że zbliża się czas spania i pozwala mu się powoli relaksować. Od czasu, gdy mój synek przyzwyczaił się do stałych godzin snu i naszego rytuału, czas zasypiania skrócił się do kilku minut. Zresztą jak potwierdzają badania, nie jest to tylko domena dzieci. Jednym z błędów rodziców jest to, że kładą dziecko spać zbyt wcześnie lub zbyt późno, a według autorki programu, każde dziecko ma swoją idealną godzinę na sen i jeżeli ją przeoczymy możemy napotkać opór. Zbyt wczesne położenie dziecka może spowodować bunt, gdyż nie jest jeszcze śpiące, a zbyt późne działa jak filiżanka espresso i szkrab zamiast być śpiący, chce się bawić. Baby Sleep Made Simple pomogło mi odkryć tę idealną godzinę dla nas.

Zdjęcie Luana Azevedo/ Unsplash

Komfort spania

Kolejną rzeczą jest to, że dzieci budzą się z wielu powodów, których my dorośli nawet nie zauważamy. Jeżeli w sypialni jest widno, to dziecko, które przebudzi się w nocy, może mieć problem z ponownym zaśnięciem, nie mówiąc już o tym, że gdy nastanie świt, dla niego rozpocznie się dzień. Warto więc zainwestować w zaciemniające zasłony. Jeżeli z kolei mieszkamy na osiedlu lub przy ruchliwej ulicy, a do mieszkania wpadają dźwięki (których my czasem nawet nie słyszymy), mogą one wybudzić, a nawet przestraszyć malucha. W takich przypadkach Jill gorąco poleca biały szum, który według niej powinien grać w sypialni dziecka lub przy łóżeczku całą noc, aby tłumić niechciane dźwięki. Co więcej, badania pokazują, że tzw. „white noise“ ma pozytywne działanie na sen nie tylko dzieci. Jest wiele kontrowersji na jego temat, jednak przy zalecanym natężeniu dźwięku, nie stanowi żadnego niebezpieczeństwa. Co najciekawsze, najnowsze badania wykazały, że obniżenie pracy neuronów podczas słuchania białego szumu o wyższym natężeniu, co do tej pory uznawane było za negatywne działanie, paradoksalnie wyostrza słuch i poprawia słyszalność niektórych tonów. Innym powodem budzenia się dziecka jest chłód, dlatego też Jill poleca stosowanie śpiworków, dzięki którym dziecko zawsze jest przykryte. Gdy mój synek rozpoczął naukę samodzielnego zasypiania zaczął mocno wędrować w łóżeczku pomiędzy cyklami snu, stąd uważam to rozwiązanie za strzał w dziesiątkę. Warto też wykluczyć mokrą pieluchę, bolesne ząbkowanie czy rozpoczynającą się infekcję, bo pamiętajmy, że dziecko budzić może coś, co nie pozwoli mu z powrotem zasnąć.

Dzieci płaczą przez sen

Większość z nas na płacz dziecka reaguje natychmiastową interwencją. Wydaje nam się, że dziecko nas potrzebuje, jednak nie zawsze tak jest. Dzieci płaczą przez sen lub pomiędzy cyklami. Warto zaczekać kilka minut, zanim wejdziemy do jego sypialni lub zajrzymy do łóżeczka. Sama ta informacja zmniejszyła u mnie ilość nocnych karmień, bo okazało się, że brałam do karmienia śpiące dziecko. Plan autorki programu zakłada szczegółowy wzorzec tego, ile powinniśmy odczekiwać zanim zainterweniujemy każdej kolejnej nocy. Ten etap „szkolenia“ napotkał opór z mojej strony. Okazało się, że z trudnością przychodzi mi słuchanie płaczu mojego dziecka. Reszta kursu stanęła wtedy pod znakiem zapytania.

Najtrudniejszy etap

Gdy już zadbaliśmy o godziny drzemek i snu, wieczorny rytuał i warunki spania przyszedł czas na trening samodzielnego zasypiania. Tutaj Jill proponuje kilka wariantów w zależności od tego jak szybko chcemy osiągnąć efekt oraz jakim temperamentem obdarzone jest nasze dziecko. Na początku programu przechodzimy test, który pomaga nam zrozumieć, jakie mamy dziecko. Moje okazało się „laid back“, czyli wyluzowane. Według autorki takie dzieci bardzo szybko reagują na zmiany i adaptują się do nowych warunków. Jednak w związku z tym, że absolutnie nie chciałam słyszeć o tym, że mój Franio miałby płakać, zdecydowałam się na metodę „Podnieś, odłóż“. Według niej, gdy kończymy wieczorny rytuał i odkładamy dziecko do łóżeczka, a ono zaczyna płakać, odczekujemy chwilę i bierzemy je na ręce z powrotem. Po krótkim kontakcie i czułych słowach odkładamy znów dziecko i wydłużamy czas, po którym bierzemy je znów na ręce. Robimy tak dotąd aż dziecko położone do łóżeczka, koniecznie z otwartymi oczami, zacznie samo zasypiać. To spójny element wszystkich metod – dziecko powinno zostać odłożone do łóżeczka senne, ale nie śpiące, inaczej gdy się obudzi będzie potrzebowało mamy do pomocy w uśnięciu.
Mój synek Franio nauczył się zasypiać w ten sposób bardzo szybko, jednak wciąż, gdy budził się potrzebował kontaktu ze mną, ponieważ przed zasypianiem podnosiłam go kilka razy. Byłam już wykończona…

Zdjęcie Jenna Norman/ Unsplash

Co z metodą na tzw. wypłakanie się?

Każda matka chcąca polepszyć jakoś snu swojego i dziecka napotyka w internetach na tzw. metodę na „wypłakanie się“. Metoda ta jest często krytykowana, a niektóre badania potwierdzają, że takie wypłakane dziecko rozwija się pod kątem psychiki gorzej niż dzieci, których rodzice reagują na płacz w nocy. Jeżeli jednak popatrzymy wnikliwiej na te badania, zauważymy, że były przeprowadzane w innych warunkach niż domowe. Badaniu poddano bowiem dzieci z domów dziecka, na których płacz oraz potrzeby nie reagował nikt, nie tylko w nocy. Jill proponuje modyfikację metody na “wypłakanie się”, a mianowicie „check in“. W sposobie tym rodzic zostawia dziecko płaczące same w pokoju, a po kilku minutach zagląda do niego, by je uspokoić, następnie znowu wychodzi. Ten czas każdej nocy ma się wydłużać. W końcu dziecko powinno się położyć i zasnąć. Przyznam szczerze, że nawet ta modyfikacja spotkała się z moim początkowym oporem. Nie chciałam dopuścić myśli, że mój syn czuje się przeze mnie opuszczony, płacze, a ja na to nie reaguję. Jednak pewnej nocy Franio obudził się nagle i domagał atencji. Usypialiśmy go bezskutecznie przynajmniej godzinę. Mąż zasnął na kanapie zmęczony, a ja próbowałam dalej. Franek zaczął mnie bić po twarzy i krzyczeć, więc zirytowana do granic możliwości zostawiłam go w łóżeczku i wyszłam. Zaczął histerycznie płakać, a po 3 minutach płacz ustał. Wystraszona weszłam do sypialni i zobaczyłam Frania leżącego na brzuszku bawiącego się misiem. Gdy mnie zobaczył znowu zaczął krzyczeć, więc szybko wyszłam. Poczułam się jakbym została przez niego wygoniona. Po 15 minutach słodko spał. Tej nocy nie obudził się już aż do samego ranka, a ja wstałam wreszcie wyspana. Zmieniłam więc metodę szkolenia na tzw.“Check in“ i już pierwszej nocy, gdy odłożyłam synka do łóżeczka i wyszłam z pokoju, po 2 minutach marudzenia słodko spał. Gdy obudził się o 23 (dotąd zawsze brałam go do karmienia) sam po 30 sekundach płaczu zasypiał z powrotem i budził się dopiero po 4 rano! Nagle z dziecka, które jadło 5 razy w nocy zamienił się w takie, które śpi longiem 9 godzin! Oczywiście jako świadomy rodzic zaczęłam szukać dodatkowych informacji na temat funkcji płaczu u dziecka o tzw. samoregulacji, zainteresowałam się badaniami dotyczącymi wpływu płaczu na rozwój i utwierdziłam się w przekonaniu, że reagowanie na płacz dziecka z opóźnieniem, gdy oczywiście nic je nie boli, nie wywołuje żadnych zmian w zachowaniu czy pracy jego mózgu. Takie postępowanie skraca wręcz czas płaczu dziecka w przyszłości, nie tylko w nocy, ale też w innych nieprzyjemnych sytuacjach np. gdy się uderzy. Po prostu dziecko potrafi się samo uspokoić. Wierzę, że jest to ważna umiejętność.

Umiar i elastyczność

Oczywiście jak we wszystkim ważny jest umiar. Jednym z przydatnych elementów szkolenia jest możliwość dzielenia się swoimi postępami i przemyśleniami na specjalnej grupie facebookowej, gdzie kilka tysięcy kobiet, które biorą udział w kursie wypowiadają się i zadają pytania sobie nawzajem. Jill Blankenship odpowiada na nie raz w tygodniu. Z wypowiedzi matek widzę jak ciężko reagują niektóre dzieci. Płaczą godzinę, niekiedy dwie. Tutaj zaczynam się zastanawiać czy dziecko, które płacze dwie godziny zasypia bo zrozumiało jak ma zasnąć czy dlatego, że padło ze zmęczenia? Mimo że naukowcy potwierdzają, że płacz u dziecka powyżej 6 miesiąca życia jest często związany z chęcią zwrócenia na siebie uwagi i nie wpływa negatywnie na jego rozwój, to bywa, że możemy pomylić go z takim, który jest wywołany złym samopoczuciem dziecka, a ignorowanie takiego płaczu może powodować wzrost kortyzolu, który rzeczywiście niszczy komórki mózgowe. Idąc za tym staram się nie przestrzegać sztywno zasad treningu. Gdy mój mały ząbkuje, ma skoki rozwojowe czy po prostu widzę, że od paru dni chce nieustannie siedzieć mi na rękach biorę to pod uwagę podczas nocnych pobudek. Dodaję jedno karmienie, skracam czas reagowania na jego płacz, więcej go przytulam. Po prostu staram się elastycznie reagować na jego potrzeby.

Kilka słów na koniec

Gdy narzekałam na sen swojego malucha, wszyscy mówili mi „tak to już jest, w końcu samo przejdzie“, albo „jesteś matką, zaakceptuj to“. Ja jednak wciąż szukałam sposobu jak poprawić jakość swojego życia oraz życia mojej rodziny, bo przecież szczęśliwa matka to i szczęśliwe dziecko (nie wspominając o partnerze czy mężu)… Cieszę się, że spróbowałam metody „21 dni do spokoju & ciszy“ i polecam każdej zdesperowanej mamie skorzystanie z usług Jill Blankenship lub innej konsultantki do snu dziecka. U nas w Polsce zajmują się tym SleepConcept czy Twoja Dobranocka. Nie przetestowałam ich metod, ale na pewno warto sprawdzić co oferują w kwestii poprawieniu jakości snu dziecka, przez co komfortu całej rodziny. Zasługujecie na to.

Marika Grądkowska

Marika Grądkowska

Od wielu lat działam w mediach, prowadziłam program StudioKafe i Specjalista Radzi dla WP, oraz pisałam artykuły dla Onetu i miesięcznika CKM. Tematyka, którą się zajmuję to psychologia i seks. Kończę właśnie studia seksuologiczne i mam zamiar pomagać ludziom w przyszłości rozwijać i ulepszać tę sferę życia. Zawsze uważałam, że człowiek to istota seksualna od urodzenia aż po śmierć, a główny problem społeczeństwa to brak wglądu w głąb tej istoty i strach przed rozmawianiem o swoich potrzebach. Jestem duszą artystyczną, zajmuję się aktorstwem, śpiewem, piszę powieści i scenariusze. Mimo że kocham być na scenie, a wcielanie się w różne bohaterki jest bardzo fascynujące, ku memu zdziwieniu odkryłam, że macierzyństwo może być jeszcze bardziej. Tu nie ma próby dźwięku, dubla czy dokrętki. Masz jedną szansę i koniec, dlatego do tej roli warto się przygotować najlepiej.