Od wybuchu pandemii bardziej świadomie podchodzimy do zdrowia i częściej szukamy sposobów na to, jak o nie dbać. Częściej też jednak unikamy miejsc, w których zadbanie to wymaga bardzo bliskiego kontaktu fizycznego. Czy musimy rezygnować z wizyt w spa do momentu, kiedy covidowe statystyki spadną do zera? Na szczęście nie! Pomogą w tym takie aktywności jak krioterapia, komora hiperbaryczna czy jaskinia solna.
Tylko spokój może Cię zrelaksować
Po ciężkim tygodniu pracy marzy Ci się masaż? A może wizyta u kosmetyczki i pielęgnacyjny zabieg na twarz, który usunie wszystkie ślady zmęczenia z okolic oczu? Już pewnie czujesz ten błogi stan, przyjemność rozlewającą się po całym ciele od momentu, kiedy zaczniesz rozkładać się na gabinetowym łóżku. Wdech, wydech i…powoli zaczyna się gonitwa myśli. Czy tu na pewno jest sterylnie? Kto leżał na tym łóżku przede mną? Czy mimo szczepień masażyści muszą robić sobie covidowe testy? I tak po chwili mierzysz się już nie z gonitwą, a prawdziwą, rozpędzoną do granicy szaleństwa kulą śniegową pytań, które z sekundy na sekundę potęgują Twoje zdenerwowanie i niepewność. Brzmi jak relaks? Niekoniecznie. Musisz jednak wiedzieć, że podobne wątpliwości przeżywają setki tysięcy na całym świecie. Emocjonalny rozkrok między potrzebą relaksu i fizycznego rozprężenia a niepewnością związaną z bezpieczeństwem w spa i salonach kosmetycznych jest coraz bardziej powszechny. Nie każde miejsce podchodzi przecież do covidowych restrykcji sanitarnych z taką samą pieczołowitością, nie ma też metody, która dałaby 100% gwarancji niezachorowania. Trudno jednak nie mieć z tyłu głowy wspomnienia tego, jak dużo daje chwila spędzona w zaciszu spa. Rozluźnienie mięśni, poprawa przemiany materii, głęboki detoks ciała, obniżenie poziomu stresu, poprawa jakości snu – to tylko niektóre z korzyści odczuwalnych po nawet jednej wizycie u specjalisty. Zmęczeni, przestymulowani, osłabieni emocjonalnie jesienno-zimowym przesileniem szukamy zatem alternatyw. Oto nasze 3 propozycje na bezdotykowe zabiegi spa, które sprawią, że poczujemy się i będziemy wyglądać lepiej:
Krioterapia
Zauważyliśmy, że powoli na instagramowym horyzoncie pojawiają się tegoroczne pierwsze morsy, więc zaczynamy od tematu zimna. I nie tylko my – dr Andrew Humberman, nasz neurobiologiczny guru z Uniwersytetu Stanforda podzielił się niedawno najnowszymi wynikami badań związanymi z korzyściami płynącymi z regularnej ekspozycji na zimno. Zdaniem naukowców wystarczy 12 minut zimnego prysznica tygodniowo (czas ten można podzielić na 2-3 krótsze sesje), aby poprawić przemianę materii, wzmocnić odporność, a nawet przyśpieszyć spalanie tkanki tłuszczowej. Aby wydłużyć listę korzyści i dorzucamy do niej:
– Poprawę pracy układu krwionośnego,
– Uśmierzanie bólu,
– Przyspieszenie regeneracji mięśni,
– Zmniejszenie stanów zapalnych,
– Zmniejszenie ryzyka rozwoju nowotworów,
– Poprawę jakości skóry,
– Zmniejszenie objawów zespołu lęku uogólnionego i depresji.
Wybieramy się na sesję krioterapii. Jedna wizyta w specjalistycznej komorze oznacza 3-5 minut w temperaturze ok. -110 do 160 stopni C. Wbrew pozorom krioterapia, to sytuacja nie tylko do wytrzymania, ale też całkiem przyjemna, ciało bowiem dość szybko adaptuje się do warunków panujących w komorze. My uwielbiamy poranne zabiegi krioterapii, bo działają na nas bardziej ożywczo niż podwójne espresso i zdecydowanie poprawiają poziom kreatywności i koncentracji w pozostałej części dnia.
Komora hiperbaryczna
Na Twigu bardzo często podkreślamy wagę prawidłowego oddechu. Sprawdzamy, czy jest regularny, głęboki, docierający do samego dna brzucha. Dziś chcielibyśmy jednak zwrócić uwagę na to, nie jak, ale czym oddychamy. I w tym celu wybieramy się do komory hiperbarycznej. Czego możemy się spodziewać po takiej wizycie? Mówiąc językiem laika – turbodotlenienia. Podczas każdej, kilkuminutowej sesji w komorze podawany jest czysty tlen będący pod ciśnieniem ok 3 atmosfer, czyli 2-3 krotnie większym niż to, do którego jesteśmy przyzwyczajeni oddychając w normalnych warunkach. Dzięki tak wysokiemu ciśnieniu zwiększa się saturacja tlenu, a w efekcie do naszej krwi trafia go dużo więcej niż z powietrza, który wdychamy na co dzień. Ta spora dodatkowa porcja tlenu, niesionego przez całe ciało za pomocą krwi sprawia, że każda komórka staje się bardziej odżywiona, organy wewnętrzne zaczynają pracować wydajniej, szybciej się regenerujemy, a odporność się zwiększa. To świetna alternatywna dla wszystkich tych, którzy tęsknią za masażem drenującym – komora hiperbaryczna intensywnie stymuluje limfę do pracy, wspomagając usuwanie toksyn i obrzęków.
Jaskinia solna
Jeśli to opcja, która kojarzy Ci się z emerycką wizytą w sanatorium i myślisz sobie „spoko, ale najwcześniej za 40 lat”, zastanów się, czy na pewno warto tracić tak dużo czasu. Wchodząc do pomieszczania wyłożonego blokami solnymi wkraczasz w wyjątkowy mikroklimat, w którym powietrze pełne prozdrowotnych pierwiastków i mikroelementów koi układ nerwowy i oddechowy. Dzięki specjalnemu systemowi podgrzewania i wentylacji te cenne, solne składniki szybciej parują i lepiej się przyswajają, kiedy Ty wygodnie leżysz na leżance (prawdopodobnie odczuwając coraz większą błogość i senność). Jeśli tak ma wyglądać emeryckie życie, to naprawdę nie możemy się doczekać!
Jeśli z jakichś względów nie chcesz lub nie możesz sobie pozwolić na pójście do spa, niech spa przyjdzie do Ciebie. Nasze pomysły na to, jak postawić na relaks i pielęgnację w zaciszu własnej łazienki znajdziesz TUTAJ.
Krioterapia, komora hiperbaryczna i jaskinia solna to aktywności, które możesz znaleźć w polskich uzdrowiskach. Sprawdź, dlaczego to dobry kierunek na wyjazd. Piszemy o tym TU.