To miała być rozmowa o książce, a stała się wywiadem rzeką na temat procesu twórczego, pracy nad sobą, poczucia misji i duchowości. Ale taka właśnie jest Orina Krajewska, wielowymiarowa i pełna pasji. Zapraszamy Was do spotkania z osobą niezwykłą.
Twig/ Monika Dąbrowska: Spotykamy się dzisiaj, żeby porozmawiać o Twojej książce “Siła umysłu, siła emocji. Duchowe ścieżki zdrowia”, która miała premierę nieco ponad rok temu. To Twoja druga książka i może zacznę od pytania dotyczącego procesu twórczego. Jak się ją pisało w porównaniu do pierwszej. Łatwej, trudniej, inaczej?
Orina Krajewska: Inaczej. Dłużej na pewno.
Znacząco?
Dużo dłużej. 2 razy dłużej. Więc mam nadzieję, że jeżeli się zabiorę za kolejną, to nie będzie to oznaczało 8 lat pisania (śmiech). Ta książka, tak jak poprzednia ma formułę wywiadów, ale tym razem wszystkie rozmowy są z osobami zagranicznymi, ze specjalistami i specjalistkami spoza Polski. Wymagało to więc dotarcia do nich, a czasami wielu miesięcy czekania na rozmowę jak np. w przypadku Jamesa Nestora, który zajmuje się oddechem.
Jak udało Ci się pozyskać do książki tak niezwykłą postać?
Szczerze mówiąc, sama byłam zaskoczona, że się zgodził. Założenia drugiej książki dotyczą emocji, umysłu, i w ogóle zasobów wewnętrznych, tego, co mamy pod ręką cały czas, a jednym z takich prozdrowotnych zasobów jest oddech. Bardzo mi zależało, żeby pod koniec książki znalazł się wywiad, który traktuje o praktyce. Większość książki, jak sama nazwa wskazuje, dotyczy świata wewnętrznego, świata emocji i umysłu. Oddech jest łącznikiem pomiędzy ciałem a naszym wnętrzem. Byłam pod ogromnym wrażeniem książki „Oddech” Jamesa Nestora.
Widziałam Twój wstęp w książce, że polecałaś ją wszem wobec.
Jak się czymś zajaram, to chodzę i cały czas o tym mówię i myślę, że dla przyjaciół byłam w tamtym czasie męcząca. Po przeczytaniu tej książki cały czas o niej mówiłam.
Spokojnie. Nie tylko Ty. Bardzo dużo osób polecało tę pozycję. Chociażby Marysia Prokop i wielu naszych czytelników.
Nie dziwię się. Bardzo lekko się ją czyta. Jest zabawna, a jednocześnie merytoryczna.
A z Jamesem Nestorem było tak, że napisałam do Jamesa oficjalną ścieżką. Myślę, że zgodził się ze względu na historię dotychczasowych rozmów. Byłam już po rozmowach z Sharon Salzberg, czy Danielem Golemanem.
Sharon Salzberg, Daniel Goleman, kolejne wspaniałe nazwiska.
Postawiłam sobie wysoką poprzeczkę, ale się udało. Z każdą osobą, którą sobie założyłam w takim bardzo dalekosiężnym planie, po prostu się udało i strasznie się z tego cieszę.
Wracając do procesu twórczego..
Nie chcę rozgraniczać ich (książek: przypis redakcji) na profilaktykę i leczenie, jednak pierwsza książka na pewno bardziej dotyczyła ogólnie założeń medycyny integralnej, niektóre rozdziały wsparcia w chorobie, szczególnie onkologicznej. Książka druga dotyczy bardziej szukania równowagi, samorozwoju, pogłębiania i zrozumienia, na każdym etapie życia i zdrowia. Dla mnie to była głębsza podróż.
Czy to, że są to rozmówcy spoza Polski, było celowym zabiegiem, czy wynikało z tematyki, którą sobie założyłaś?
Bardzo mało jest w Polsce specjalistów/ek, którzy i które zajmują się w kontekście medycznym stykiem duchowości ze zdrowiem. Punktem wyjścia było dla mnie, że jeśli mamy holistyczne podejście do zdrowia, czyli ciało, umysł, duch, to ciało-umysł jest już mocno przebadanym tematem. Byłam ciekawa co dzieje się na styku duchowości i nauki.
Nie mogę nie cofnąć się do początków – jak to się zaczęło w przypadku pierwszej książki? Dlaczego powstała? Wiem, że dotyczyło to procesu, w którym uczestniczyliście rodzinnie.
Nasze doświadczenie związane z chorobą onkologiczną mojej mamy bardzo przełożyło się na zadawanie pytań o to, co można zrobić w chorobie, aby zwiększyć szanse na wyzdrowienie, a także było ostrym zetknięciem ze ścianą systemową. System ochrony zdrowia nie oferował i do tej pory nie oferuje nawet podstawowych informacji o tym, co można robić, by leczenie było całościowe a tym samym bardziej skuteczne. To był początek – wszystko, czego się dowiadywaliśmy, dowiadywaliśmy się sami. Kiedy choruje ktoś z rodziny, cały jej system jest pod wielką presją i w napięciu, to oczywiste. Przechodząc to, czymś naturalnym stało się pytanie: co można zrobić z tą białą kartką, którą Polska była wtedy (prawie 10 lat temu) pokryta. Okazało się, że za granicą (np. w Niemczech, Izraelu) są różne kliniki, ośrodki badawcze, które oferują wiedzę na temat komplementarnego leczenia, czyli nie takie, które polaryzują medycynę konwencjonalną i niekonwencjonalną, ale takie, które te podejścia rzetelnie i bezpiecznie łączą. Jeśli mamy dwa podejścia, które wobec siebie są skierowane nieufnie, to stawia pacjenta w najgorszym punkcie położenia, bo musi wybrać. Medycyna integralna zaleca korzystać ze wsparcia kompleksowo, inwestować w styl życia, wspierać odporność organizmu, pracować na poziomie emocji, umysłu. Ogromna ilość badań wskazuje na to, jak ważne jest dbanie o relację ciało-umysł, o siłę naszych przekonań (o tym mówi w książce m.in. dr Smith, który na czynniki pierwsze rozkłada nasze codzienne myśli i jak się przekładają na funkcjonowanie naszego organizmu).
Twoje książki niezwykle dobrze się czyta, bo mówią o treściach, które są dla wielu z nas tak bardzo bliskie. Czytając je, odnajdujemy odniesienia do swojego życia codziennego.
Takie było założenie, żeby mówić o tym, co nas codziennie determinuje, a co za tym idzie, na co mamy wpływ. Dr Lee Smith przytacza takie porównywanie, mówiąc o codziennych nawykach- bywa, że nauczyliśmy się za dziecka wiązać sznurówkę tak, że ona się ciągle rozwiązuje. Jesteśmy w automacie i tak działamy. Wprowadzenie nowego nawyku, niezależnie jakiego, wymaga od nas energii i świadomości. Na poziomie małych rzeczy robię “stop” i zmieniam tryb – i nowy nawyk z czasem się wdraża.
A na poziomie tych dużych?
Nagrywałam jakiś czas temu w ramach mojego podcastu “Osobiste rozmowy holistyczne” rozmowę z psycholożką Asią Flis. Rozmawiałyśmy o dojrzałości i dorosłości. Dojrzałość, czyli ciągłe uczenie się tego komfortu, rozpoznawania, reagowania w nienawykowy sposób, oduczania się pewnych schematów, w których wzrastaliśmy. Myślę, że to ciągła podróż, która się nigdy nie kończy.
A co z holistycznym podejściem do życia?
Pewnie wyprzedzę pytanie o słowo „wellness” – unikam go. Słowo “holistyczne” na przestrzeni ostatnich lat też stało się wszechobecne. Jest w tym pewne niebezpieczeństwo, że przestanie już znaczyć to, co na głębszym poziomie oznacza. Zostanie spłycone i się nam po prostu znudzi. W fundacji mieliśmy ostatnio dyskusję, czy w związku z tym trendem na holistyczne wszystko powinniśmy znaleźć jakiś zamiennik. Jest ich sporo i jasne, warto używać zamienników, ale dla mnie holistyczne podejście będzie zawsze głęboką filozofią życia. Cieszę się, że weszło w obieg, bo to oznacza społeczną potrzebę dążenia do integracji. Mamy ogromną szansę teraz – jest to czas zmian.
Widzisz je na poziomie jednostki, czy systemowym?
Tak i tak. W fundacji po jednym poście zapraszającym na webinar albo warsztaty potrafią być zapełnione listy chętnych. Ostatni Kongres “Bądź w pełni zdrowia”, który odbył się na stadionie Legii w Warszawie w marcu 2023 roku, przekroczył nasze wyobrażenia o frekwencji. Było na nim 600 osób. W tym roku szykujemy się na 700 osób. 9 marca odbywać się będą dynamiczne wykłady i symultanicznie 23 warsztaty, będzie strefa wystawiennicza. No rozwijamy się. Będą z nami wspaniali prelegenci i z Polski i świata. To, że kongres się tak rozwija i przyciąga coraz większą publiczność- to znaczy, że mamy potrzebę poruszania tych tematów, jesteśmy coraz bardziej otwarci, co jest wspaniałe. A przecież wszystko zaczyna się od nas. Myślę, że przyjdzie i czas na cały system. Póki co zmienia się on o tyle, że widzę podczas naszych wydarzeń o wiele większą jego reprezentację. Wśród uczestników/ek pojawia się coraz więcej lekarzy, terapeutów/ek. Odbieram to jako nasz fundacyjny sukces. To, co jest dla nas bardzo ważne, to cały czas wracanie do podstaw – spotkanie medycyny konwencjonalnej i tradycyjnych metod leczenia na rzetelnym poziomie. Jeżeli spotkać ze sobą specjalistów, to musi być to taki poziom wiedzy, stojących za tym badań, który zbliży te dwie perspektywy, a nie je oddali od siebie. To kluczowe, aby o tym pamiętać.
Wasz kongres jest kongresem medycyny integralnej, czyli jakiej?
Właśnie takiej, która łączy medycynę konwencjonalną z tzw. niekonwencjonalną w bezpieczny sposób. To bardzo usystematyzowana wiedza medyczna, która mówi o wprowadzeniu naturalnych metod leczenia, kiedy jest to możliwe. Np. to oczywiste, że nie będziemy przykładać kompresów ajurwedyjskich na złamaną nogę. W ostrych przypadkach sięgamy po medycynę zachodnią, która ratuje życie, jednocześnie możemy wspierać organizm medycyną naturalną, która działa trochę na innej linii czasu. To najszybsza definicja medycyny integralnej. To podejście bardzo spersonalizowane. Lekarz, który leczy w taki sposób, potrafi nie tylko spojrzeć całościowo na pacjenta, ale też dobiera sposoby wsparcia do psychofizycznej charakterystyki danej osoby.
Podejście integralne w książce jest bardzo widoczne, chociażby na podstawie doboru osób, z którymi rozmawiasz. Mamy przedstawicieli medycyny zachodniej i wschodniej, jest tam też sporo informacji odnośnie dialogu, jak te dwie strony mogłyby ze sobą współpracować. Które rozmowy były dla ciebie szczególnie ważne?
Wszystkie były naprawdę ważne, każda na swój sposób. Bardzo wyjątkową rozmową była dla mnie ta o ajurwedzie z dr Partapem (dr Partap Chauhan: przypis redakcji). Bardzo głęboka, o kondycji świata, w którym żyjemy. Dr Partap to światowej sławy lekarz, który potrafi pięknie opowiadać o ajurwedzie w sposób przystępny dla naszego zachodniego języka.
Językiem skupionym na logice i definicjach?
Być może, kiedy to potrzebne odnosząc się do badań naukowych, ale też tłumacząc od podstaw tradycje. Uwielbiam to, że jedno nie wyklucza drugiego. Nowoczesna nauka spotyka stare systemy, które traktują świat filozoficznie, bardzo głęboko. Dzięki nim trochę to zdrowie zaczyna być o jakości naszego życia. Rekomendacje są pogłębione, obejmują nas w całości, one są holistyczne ze swojego założenia.
Zaskakujące jest, jak bardzo rozmowy w Twojej książce są w wymiarze filozoficzno-duchowym. Było to dla mnie czymś niezwykłym, ciekawą podróżą literacką.
Bardzo jestem wdzięczna swoim rozmówcom i rozmówczyniom za to, że poświęcili czas, aby opowiedzieć o tym w ten sposób. Skonfrontowanie się z wiedzą dr Partapa po prostu wbiło mnie w fotel – dzięki tej rozmowie przybliżyłam się do głębi, która stoi za ajurwedą.
Z tej rozmowy dowiedziałam się, że specjaliści ajurwedy spotykają się raz na tysiąc lat. Rozmawialiście o tym, że być może czas na kolejne spotkanie, żeby przyjrzeć się temu, jak ajurweda rezonuje ze współczesnością. Czekam na nie.
Nasze podejście- medycyny zachodniej- to ułamek na linii czasu w porównaniu do medycyny wschodu, która ma kilka tysięcy lat. To całkiem inne systemy, które po prostu inaczej operują. W pierwszej książce profesor tradycyjnej medycyny chińskiej Li Jie powiedział, że to tak, jakby porównać podróż samochodem (medycyna zachodnia, czyli samochód zawiezie nas z punktu a do punktu b szybko, czyli technologia), do podróży osiołkiem, gdzie ten osiołek to życie skończone samo w sobie. On mówi tak: plusem jest to, że do miejsca docelowego dostaniemy się szybko autem, natomiast na osiołku obejrzymy po drodze krajobrazy.
Przeprowadziłaś też rozmowę z dr Maimonem dotyczącą Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Co w niej było takiego fascynującego?
Dr Maimon jest moim idolem. To naukowiec, który jednocześnie w pełni rozumie i przystępnie przekazuje głębię stojącą za medycyną chińską.
Dodajmy, że w 2019 r. TCM została zaklasyfikowana jako system medyczny.
I to właśnie między innymi dzięki doktorowi Maimonowi.
Przypomina mi się, jak Agnieszka Cegielska powiedziała o słowach swojego profesora, który poradził jej, żeby pisała tak, żeby profesor się nie obraził, a wszyscy zrozumieli.
Tak, dr Maimon mówi językiem osób, które z jednej strony siedzą w temacie, ale zawsze mówi w niesamowicie uniwersalny sposób. Jest bardzo świadomą osobą. W swoich wykładach ma też piękną umiejętność łączenia tematów. Zaczyna od zaleceń dietetycznych, a nagle mówi już o relacjach międzyludzkich, o wartościach, czy przepływie energii. Zawsze jednak wracając do podstaw, które stanowią o naszym dobrostanie. Pamiętanie o takich podstawowych rzeczach, to mnie ujmuje – w tym jest i głębia i prostota.
Jest tyle tematów związanych z Twoją książką, ale bardzo chciałabym porozmawiać o duchowości. Twoja książka idealnie się wpasowuje w moje rozmyślanie o tym, czym duchowość jest. Wypisałam sobie trochę rzeczy o niej z Twojej książki, mam np. przy ajurwedzie, że duch to iskra życia, bez której nie mogłyby istnieć żadne procesy. Przy TCM jest, że duch to shen, którego siedzibą jest serce. Jest też wzmianka z Biblii, że duch jest odniesieniem do oddechu. Pojawia się również definicja zdrowia duchowego jako poczucia celu i sensu. Są też takie składowe duchowości jak empatia, miłość, wdzięczność. Przyznaję, że sama jestem w procesie poszukiwania definicji. Proszę, byś mi pomogła, powiedziała, czym ta duchowość jest dla Ciebie, i która z tych definicji jest Ci najbliższa. Spróbujmy to jakoś zebrać.
Jestem dokładnie w tych samych poszukiwaniach, co Ty. Każda z tych definicji wnosi coś nowego, ale się nie wykluczają. Mnie poczucie celu i sensu daje iskrę życia. Bardzo lubię definicję z pierwszej książki, którą przytoczył Wojtek Eichelberger, który mówi o tym, że w duchowości pojawiają się pytania, które wykraczają poza granice naszego ego – pytania natury egzystencjalnej. To tu zaczynają się poszukiwania natury duchowej. Po co tu jestem? Jak ten świat działa? Tego nie da się rozgraniczyć. Mieliśmy (w fundacji: przypis redakcji) rozważania dotyczące treści, że podzielmy sobie na naszej stronie, że tu będzie ciało, umysł, a tu duch. Moim zdaniem tak się jednak nie da – skoro one wpływają na siebie wzajemnie, to znaczy, że się przenikają. To sztywne usystematyzowanie wskazuje na nasze myślenie fragmentaryczne.
Chcemy zrozumieć, więc tak jesteśmy nauczeni, że trzeba to rozłożyć na czynniki pierwsze.
Jeśli chodzi o duchowość, dla mnie ona absolutnie nie wiąże się z religią.
To ważne, żeby to wybrzmiało.
Bardzo cieszę się, że teraz zaczyna być dyskurs na temat duchowości, czym ona może być w codziennym wydaniu i czy jest miejsce na nią. Przez wiele lat sprowadzała się do jednego dnia w tygodniu i wykonywania jakichś czynności, a niekoniecznie przekładała się na to, jakimi ludźmi jesteśmy. Dr Smith w książce określa, że duchowość to pewien zbiór postaw życiowych, głębokie poczucie wewnętrznej etyki. To związane znowu jest z altruizmem, współczuciem, nawiązywaniem więzi, tym, czym się kierujemy. Czy to, że chcemy być dobrzy dla siebie i innych. Moim zdaniem wszystkie pytania, które nas popychają w kierunku szukania odpowiedzi, to są już poszukiwania natury duchowej. Mogę powiedzieć o sobie, że tak traktuję moją podróż w wieloletniej terapii. Bliska mi jest terapia psychodynamiczna, w ostatnim roku towarzyszyły mi metody pracy somatycznej, z ciałem. To jest bardzo ciekawe. Jest wiele dróg rozwoju, najważniejsze, żeby coś w nas poruszały. Pomagały przekraczać uwarunkowania, pozwalały mi się poszerzyć świadomie.
Ja też to tak rozumiem.
W duchowości dla mnie dużo jest o połączeniu, nie tylko ze sobą. Żeby wyjść z tego zamrożenia i indywidualnej ścieżki, na której jesteśmy – ja w samotnej podróży. Myślę, że niesamowitym doświadczeniem jest tu terapia grupowa. Ciekawe, że dzisiaj nowe światowe nurty terapeutyczne takie jak ekoterapia mówią już nie tylko o połączeniach między ludźmi, ale też o połączeniach z naturą, o wszystkich możliwych kontekstach, w jakich jesteśmy zatopieni. O tym będzie tegoroczny Kongres, o którym już wspomniałam. Nosi nazwę “Świat w pełni zdrowia”. Będziemy na nim gościć m.in. wspaniałego terapeutę z Irlandii Matthew Hensona, który opowie właśnie o ekoterapii.
Rozumiem. Cały czas jesteśmy w systemie odniesień, to jest nieustanna wymiana. Również mam za sobą doświadczenie terapii grupowej i była to dla mnie bardzo otwierająca podróż. Taka terapia jest o tyle ciekawa, że po obserwacji innych osób możemy bardziej zobaczyć co z nami zarezonowało, co zaiskrzyło.
Oczywiście jest w tym doświadczeniu wiele napięć, ale momenty, które pamiętam najżywiej to te, kiedy spadały wszystkie mechanizmy obronne, kiedy było się w stu procentach szczerym. Kiedy było się ze złością albo innymi trudnymi emocjami, ale w czysty sposób. Dla mnie to są momenty do zapamiętania do końca życia.
Momenty jakiegoś połączenia. Widzisz, że inni ludzie się odsłaniają i ty się odsłaniasz. Ja zapamiętałam zdanie: „przytul swoją kruchość”. To było mocne, uświadamiające, że mamy tę kruchość, tylko w tych pancerzach nie zawsze pozwalamy sobie, aby ktoś tę kruchość zobaczyć. Wracając do duchowości… – udało nam się uchwycić, w jaki sposób Ty o tym myślisz. Ale z drugiej strony, czy to jest do uchwycenia?
Zależy, co mamy na myśli mówiąc do uchwycenia. Jeden moich rozmówców, biolog molekularny, naukowiec z uniwersytetu w Oslo, profesor Fahri Saatcioglu, który jednocześnie zajmuje się badaniem wpływu jogi, pranajamy i medytacji na zdrowie, przygląda się temu, co możemy nazwać mierzalnym, dosłownie w laboratorium. Na moje pytanie o styk duchowości z nauką mówi, że nauka nie dysponuje jeszcze takimi narzędziami, aby zmierzyć coś, co nie jest mierzalne. Mam nadzieję, że to kwestia niedalekiej przyszłości. To fascynujące, co nas jeszcze w tej materii czeka.
Wynotowałam sobie kilka cytatów z Twojej książki na ten temat. Dr Lee Smith powiedział, że nie dysponujemy jeszcze narzędziami mierzenia duchowości w sposób porównywalny do mierzenia zdrowia psychicznego, ale że według niego duchowość odegra istotną rolę w przyszłości medycyny. Z kolei dr Maimon, reprezentujący TCM powiedział, że duch skrywa największy potencjał leczenia. Prawdopodobnie potrzebujemy kolejnego pokolenia, aby zbadać aspekt nauka-duchowość. Ja myślę, że to już się dzieje.
Absolutnie! Zmiany idą szybko. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że nie wszędzie w sposób równy. Wyjeżdżając za większe miasta, doświadczamy podstawowych problemów. Dieta, tak ważna w leczeniu jest w szpitalach kwestią pomijaną. O oddechu, aktywności fizycznej, redukcji stresu nie mówi się praktycznie nic. Niebezpieczeństwem jest więc to, że pogłębia się różnica w dostępie do wiedzy. Widzę to jako wyzwanie dla naszej fundacji.
Pamiętam fragment, w którym dr Maimon mówił Ci, że prawdopodobnie jakbyś popatrzyła na ludzi dookoła, to mogłabyś zdiagnozować shen, czyli ich ducha, np. w której osobie jest, a w której go nie ma. Pokazuje to, że ten duch jest też szczęściem i miłością na twarzy.
Tak, dr Maimon mówi o tym w tak przystępny sposób. Zachęca (nie w sensie oceniania drugiej osoby) do obserwacji. Jak widzisz osobę na ulicy, to są takie podstawowe rzeczy, które każdy może zauważyć – czy ktoś jest zmęczony, czy tryska z niego energia. Zatrzymując się na chwilę przy tym, możemy reagować adekwatnie. Każdy to potrafi odczuć i to już jest to. Ta rozmowa uzmysłowiła mi, że energia, często rozumiana jako coś kompletnie abstrakcyjnego, to nic innego jak właśnie wymiana z drugim człowiekiem. Teraz rozmawiamy i mamy super wymianę energii.
Będzie mi się lepiej spało! To skoro jest to takie proste, to co możemy robić, co wynika z tych wszystkich rozmów, które zebrałaś, jak się zbliżyć do tego stanu duchowości?
Chyba jedną z ważniejszych rzeczy jest to, że nie da się utrzymać się w stanie witalności cały czas. Czasem warunki życia są, jakie są. Czasami zdarza nam się coś nieprzewidzianego, na co nie mamy wpływu, czasami sami skręcamy w ślepe uliczki, ale myślę, że najważniejsze to być w tej ciągłej obserwacji i kontakcie ze swoimi uczuciami. To, co możemy robić na poziomie bazowym, to są te nudno brzmiące filary zdrowego stylu życia, czyli podstawowe rekomendacje, które pomagają utrzymać nas w równowadze. Dbanie o codzienną regenerację, czyli sen, odżywcze pożywienie, regularną aktywność fizyczną, kontakt z naturą, zdrowy oddech, minimalizowanie poziomu stresu. To rzeczy, które wpisują się w holistyczne ujęcie. Jeśli będę niewyspana, łatwiej mi będzie opaść z sił, wejść w schematy funkcjonowania, których nie chcę. Jeśli zapewnię sobie podstawowy zasób aktywności, które mnie wspierają i ładują, daję sobie to optimum, to wtedy mogę bardziej świadomie zmieniać nawyki i zarządzać swoją energią.
Czyli potrzebujemy bazy, aby myśleć o jakimkolwiek rozwoju duchowym. Jeśli zaś chodzi o narzędzia, we wszystkich rozmowach przejawia się temat medytacji i uważności. Niezależnie od tego, czy to było bardziej podejściem zachodnim, czy wschodnim, to właśnie medytacja jest punktem styku. Też tak to widzisz? Medytacja jest obecna w Twoim życiu?
Lek. med. Ela Dudzińska, moja kolejna idolka i osoba, która stanowi filar naszej eksperckiej wiedzy w fundacji, dawno temu powiedziała, że żeby w ogóle podjąć jakikolwiek krok prozdrowotny, aby zrobić cokolwiek, co będzie nam służyć, przede wszystkim potrzebna jest samoświadomość. Bez niej będziemy ślepo błądzić. Podstawowym narzędziem budowania jej jest medytacja, czyli uważność. Uważność, która nie musi się kojarzyć z nurtem filozoficzno-religijnym. Może być tym, ale nie musi. Budowanie samoświadomości po to, żeby odpowiedzieć sobie, jakie właściwie mam potrzeby, jak mogę na nie odpowiedzieć czy chcę i mogę coś zmienić. To żmudna praca. O tym mówi Sharon Salzberg w kolejnym rozdziale z książki– czym medytacja i uważność jest. Niesie wiele korzyści, jest treningiem świadomości i nieprzywiązywania się, ale jest w niej też wiele innych ukrytych bonusów.
Moim ulubionym gratisem medytacyjnym, ale nie tylko, jest poczucie sprawczości. Nawet jeśli to jest tylko 10 minut, przez które te myśli przepływają, zawsze wstaję z poczuciem, że zrobiłam coś dla siebie. Moim słowem życia jest właśnie sprawczość.
Tak, ja też się pod tym podpisuję. Sprawczość to jedno z moich słów życia.
Jak proces tworzenia książek i pracy fundacyjnej wpłynął na ciebie? Piszesz, że jesteś na ścieżce samodoskonalenia, gdzie są wzloty i upadki.
Nie powiem, że nie korzystam z książek i wszystkich wywiadów, które mam okazję przeprowadzać w podcastach, powstają one też dla mnie samej. Jestem bardzo za to wdzięczna i czerpię ogromną ilość wiedzy, z każdej z tych rozmów, bo żywo dotyczą też mnie. Szczególnie te o powracających uwarunkowaniach i schematach, o tym, jak wychodzić z życiowych zakrętów. Lubię eksperymenty – dzięki pracy fundacyjnej spotykamy całym zespołem fantastycznych terapeutów, terapeutki, lekarzy i specjalistki, organizujemy z nimi warsztaty, wykłady, kongresy. Tym samym zapraszam i zapraszamy jako fundacja wszystkich i wszystkie, którzy mają ochotę dzielić się wiedzą i swoim doświadczeniem. Organizujemy regularnie akcje edukacyjne (wykłady, warsztaty, webinary). Trudno podsumować co z tego najbardziej na mnie wpływa. Myślę, że wszystko po trochu. To w końcu kwintesencja holistycznego, całościowego podejścia.
Wiem, że mówimy pewnie o wielu latach pracy nad sobą.
Tak. Praca nad drugą książką była niezwykłą podróżą w głąb i pozwoliła mi więcej zrozumieć na temat natury emocji, schematów, w jakich funkcjonujemy. Jeśli lepiej je rozumiem, to lepiej nawiguję w świecie. Wiem, że to bardzo ogólna odpowiedź, ale tak czuję.
Powoli zmierzając do podsumowania – chciałam zapytać o Twoje małe i duże radości. Wiem, że odnalazłaś siłę w boksie.
Tak, boks to dla mnie mała i duża radość, godzina szczęścia w tygodniu. Moją radością jest (być może będzie to nudna odpowiedź) też zdrowa rutyna. A przynajmniej regularne dążenie do niej. Bycie blisko z sobą i innymi. I to kiedy wiem, co mi służy i świadomie w tym nawiguję.
Jak wygląda Twoja rutyna?
Idealny dzień pewnie składałby się z tego, że budzę się pełna sił, że mam czas rano na spokój i uważność. Że idę na jogę (mówię o dniu wolnym od pracy, bo nie każdy dzień tak wygląda). Że mam chwilę na rozmowę z przyjaciółmi. Na zobaczenie filmu, który mnie wypełni. Nie mogę nie powiedzieć też o sztuce. Bez niej nie byłabym pełna.
Na koniec mam cytat z dr Yaira Maimona: „Przyszłość wyrasta z chwili obecnej. To, co nadejdzie, zawsze jest już teraz”. Czego mogę Ci życzyć teraz?
Pewnie takiego przyzwolenia na good enough. Na bycie w chwili obecnej w pełni właśnie.
Tego dokładnie Ci życzę.
Powołam się tu znów na Asię Flis, która będzie prelegentką na naszym najbliższym kongresie i będzie mówiła razem z dr Julią Wahl o więziach i skutkach skrajnego indywidualizmu. Asia mówi, że praca nad sobą to praca rzemieślnicza. Z jednej strony mamy wyciąganie rzeczy z nieświadomości, włożenie ich w to światło świadomości, czyli zrozumienie, przyjęcie, zaakceptowanie, a potem jest wdrożenie w praktykę. Nie widzę innego wyjścia jak zakasanie rękawów i do przodu.
Zapraszamy na 5. Kongres Medycyny Integralnej: 9.03.2024, stadion Legii Warszawa
Czy można być w pełni zdrowia nie troszcząc się o świat? Jaki jest związek między ekologią a dobrostanem człowieka? Jak skutecznie i naprawdę kompleksowo budować zdrowie fizyczne i psychiczne? Jak mądrze działać wobec dotykających nas kryzysów: ekologicznego, społecznego, psychologicznego i zdrowotnego? To tylko niektóre wątki, które na wielkiej scenie poruszą polscy i światowi eksperci i ekspertki w formie dynamicznych wystąpień. W programie także symultanicznie odbywające się warsztaty dla dorosłych (w tym specjalne onkologiczne) i dzieci, panel dyskusyjny i ciekawe stoiska wystawiennicze. Link do zapisów znajdziecie TU.