Z polifenolami jest trochę jak z gorącą plotką- wszyscy o nich mówią, ale nie każdy wie, o co dokładnie chodzi. Przewijają się w wypowiedziach dietetyków, lekarzy i kosmetologów, pojawiają się na etykietach kremów, serum i suplementów. Mają opinię superbohaterów- bronią przed wolnymi rodnikami, spowalniają starzenie i wspierają zdrowie całego organizmu. Ale czym właściwie są polifenole? Gdzie je znaleźć i jak naprawdę działają na naszą skórę (i nie tylko)? Czas to rozgryźć!
Co to są polifenole?
Polifenole to związki chemiczne, które rośliny wytwarzają w celach bardzo praktycznych: żeby się chronić. Przed czym? Przed promieniowaniem UV, owadami, grzybami czy bakteriami. To taka ich wewnętrzna tarcza ochronna. A co ciekawe– ta tarcza może działać też na naszą korzyść. Z naukowego punktu widzenia polifenole to grupa kilku tysięcy (!) różnych związków organicznych, które mają jedną wspólną cechę– w ich budowie znajduje się więcej niż jedna grupa fenolowa (stąd nazwa: poli-fenole). Brzmi chemicznie, ale spokojnie – dla Ciebie najważniejsze jest to, że te związki mają bardzo silne właściwości przeciwutleniające. Czyli działają jak naturalna miotełka do wolnych rodników, które codziennie próbują siać spustoszenie w Twoim organizmie i skórze. Mówiąc jeszcze prościej: polifenole to roślinna broń, którą możesz wykorzystać na swoją korzyść – zarówno od wewnątrz (w diecie), jak i z zewnątrz (w pielęgnacji).
Wyróżnia się cztery główne grupy polifenoli:
Flawonoidy: brzmi znajomo? Pewnie tak, bo to właśnie one są najczęściej wspominane w kontekście diety i kosmetyków. Znajdziesz je w owocach, warzywach, herbacie i czerwonym winie. To one odpowiadają m.in. za kolory roślin – fiolet borówki, czerwień granatu, zieleń herbaty.

Kwasy fenolowe: występują głównie w ziarnach zbóż, kawie i niektórych owocach. Działają przeciwzapalnie i antybakteryjnie, a Twojej skórze mogą pomóc w walce z podrażnieniami.
Stilbeny: najbardziej znanym przedstawicielem tej grupy jest resweratrol (tak, ten z czerwonego wina), który ma świetne właściwości przeciwstarzeniowe.
Lignany: są obecne np. w siemieniu lnianym. Działają jak fitoestrogeny, co oznacza, że mogą wspierać gospodarkę hormonalną.
To, co robi wrażenie, to ich potencjał– naukowcy od lat badają, jak polifenole wpływają na nasze zdrowie i wygląd, i wygląda na to, że lista ich supermocy ciągle się wydłuża. Chronią komórki przed stresem oksydacyjnym, wspierają mikrokrążenie, łagodzą stany zapalne, a niektóre z nich potrafią nawet wpływać na ekspresję genów odpowiedzialnych za starzenie się skóry. Brzmi jak coś, co aż chciałoby się mieć w swojej codziennej pielęgnacji? No właśnie!
Dlaczego polifenole robią furorę w kosmetykach?
Zacznijmy od tego, że skóra, mimo że wygląda na twardzielkę, codziennie zmaga się z całą armią nieprzyjaciół: promieniowaniem UV, zanieczyszczeniami, stresem, nieprzespanymi nocami i całym tym miejskim klimatem, który bardziej szkodzi niż pomaga. W efekcie zaczyna szybciej się starzeć, traci blask, pojawiają się podrażnienia, przebarwienia i te słynne „drobne linie”, które niby są mikro, ale i tak potrafią zepsuć humor. I tu właśnie wchodzą one – polifenole. Dzięki swoim silnym właściwościom antyoksydacyjnym działają jak tarcza ochronna dla skóry. Neutralizują wolne rodniki (czyli te małe cząsteczki, które przyspieszają starzenie i niszczą kolagen), wspierają regenerację, poprawiają koloryt skóry i wzmacniają naturalne mechanizmy obronne naskórka. Ale to nie wszystko – wiele z nich ma też właściwości przeciwzapalne, antybakteryjne i rozjaśniające. Na przykład:
Polifenole z zielonej herbaty mogą łagodzić stany zapalne i zaczerwienienia (świetna wiadomość dla osób z cerą wrażliwą lub trądzikową).
Resweratrol (ten z czerwonego wina, który kochają francuskie kobiety) działa jak eliksir młodości – wygładza, wzmacnia i rozświetla.
Polifenole z winogron wspierają produkcję kolagenu i poprawiają elastyczność skóry.
Dla skóry oznacza to mniej zmarszczek, mniej podrażnień, więcej glowu. Dla Ciebie – że możesz sięgać po kosmetyki, które naprawdę coś robią, a nie tylko ładnie pachną i mają miłą konsystencję. Nie bez powodu wiele marek premium (i tych bardziej „zielonych”) sięga po polifenole jako kluczowy składnik swoich receptur. Bo to nie jest kolejna chwilowa moda. To składnik, który ma konkretne, potwierdzone działanie. I Twoja skóra to zauważy.

Polifenole w diecie
Zacznijmy od dobrej wiadomości: polifenole są praktycznie wszędzie. A dokładniej – wszędzie tam, gdzie królują warzywa, owoce, przyprawy, herbata i dobrej jakości produkty roślinne. Czyli nie trzeba dalekich wypraw ani wymyślnych suplementów, żeby zacząć korzystać z ich supermocy. Wystarczy trochę świadomego jedzenia. Oto kilka smakowitych źródeł polifenoli, które warto zaprosić na swój talerz:
Owoce jagodowe: Borówki, jeżyny, truskawki, aronia – wszystkie one są naładowane flawonoidami, które chronią komórki skóry, wspomagają krążenie i działają przeciwzapalnie. W skrócie: jedz jagody, a Twoja cera będzie Ci dziękować.
Zielona herbata: To jeden z najbogatszych napojów w polifenole (a konkretnie – katechiny). Działa przeciwutleniająco, odświeża, wspiera metabolizm, a przy okazji pięknie oczyszcza cerę od środka. Małe rytuały, wielkie efekty.
Czerwone wino (w rozsądnych ilościach!): Tak, możesz wypić lampkę wina z czystym sumieniem – zawiera resweratrol, który słynie z działania przeciwstarzeniowego. Oczywiście nie chodzi o to, żeby zamienić kolację w winoterapię, ale raz na jakiś czas – jak najbardziej.
Oliwa z oliwek extra virgin: Nie tylko świetnie smakuje, ale też zawiera hydroksytyrozol – silny polifenol o działaniu przeciwzapalnym. Dodawaj ją do sałatek, warzyw z piekarnika, hummusu – nie pożałujesz.
Ciemna czekolada (min. 70% kakao): Mało kto wie, że dobrej jakości gorzka czekolada to również świetne źródło polifenoli. Poprawia nastrój, wspiera skórę, a do tego smakuje jak nagroda. Czy można chcieć więcej?
Przyprawy i zioła: Cynamon, oregano, kurkuma, rozmaryn – te wszystkie aromatyczne dodatki są przepełnione polifenolami. Warto nimi posypywać, doprawiać, mieszać. Skóra lubi intensywne smaki.
Orzechy i nasiona: Szczególnie siemię lniane, orzechy włoskie i migdały – nie tylko dodają energii, ale też dostarczają organizmowi porządną dawkę antyoksydantów.
Nie musisz planować diety jak naukowiec – wystarczy, że do codziennego menu dodasz więcej roślin, kolorów, świeżych produktów. A potem tylko patrz, jak Twoja skóra się zmienia: mniej szara, bardziej promienna, mniej podatna na podrażnienia. Bo tak naprawdę – pielęgnacja zaczyna się od kuchni. Więcej o tym, co warto jeść dla utrzymania skóry w topowej kondycji przeczytasz w naszym artykule.