Strona intenetowa używa plików cookies w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Kliknij tutaj, żeby dowiedzieć się jaki jest cel używania cookies oraz jak zmienić ustawienia cookies w przeglądarce. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka Prywatności.

Rozumiem
Umysł - Relacje
05.01.2021

Próbujesz podnieść się po rozstaniu? Mamy dla Ciebie kilka rad.

Próbujesz podnieść się po rozstaniu? Mamy dla Ciebie kilka rad.
Zdjęcie The HK Photo Company/ Unsplash
Zdjęcie The HK Photo Company/ Unsplash

Kto chociaż raz w życiu miał złamane serce, ręka w górę! Nauka odkryła, że ból po rozstaniu jest prawdziwy i ma swoje miejsce w mózgu. Co więcej, aktywuje również te same partie, co głód narkotykowy u osób uzależnionych. Można więc przyjąć, że pogodzić się z rozstaniem jest równie trudno, jak wygrać z nałogiem! My też mamy za sobą niejedno rozstanie, więc łączymy się w bólu, szukamy  jednak sposobów na to, jak się w nim nie taplać.

Spytaliśmy naszych 5 redakcyjnych przyjaciół o to, jaką bazując na własnych doświadczeniach najlepszą radę, mogą dać osobom, które próbują stanąć na nogi po bolesnym rozstaniu i skonfrontowaliśmy ich wypowiedzi z naszą ekspertką psycholożką i coachem, Katarzyną Sieńkowską. Oto, co usłyszeliśmy: 

Zdjęcie Elizabeth Tsung/ Unsplash

Wyłącz życzeniowe myślenie

Kasia, 37 lat:

“Rozstanie z kimś, kto wtedy wydawał się miłością mojego życia, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Po 5 latach wspólnego życia mój partner wrócił do domu, powiedział, że już mnie właściwie nie kocha, spakował walizkę i wyszedł. A ja zostałam z miną idiotki nad kolacją, której nie zdążyłam w międzyczasie zjeść, bo wszystko rozegrało się w 15 minut. Bez dodatkowych wyjaśnień, bez miejsca na moje emocje i nawet najmniejszej próby zakończenia tego z szacunkiem, jakiego mogłabym się spodziewać . I w związku z tym, że nie był to koniec, którego oczekiwałam, uznałam, że nie jest to koniec w ogóle. Odłożyłam na bok jego decyzję i powtarzałam sobie jak mantrę „to etap, coś mu się pomyliło, on potrzebuje przestrzeni, przemyśli, zrozumie”. Przez co trwałam emocjonalnie w związku, którego już dawno nie było, przez półtora roku, czekając, aż on stanie  moich drzwiach, a ja będę mogła powiedzieć sobie „a nie mówiłam!”. To się oczywiście nigdy nie wydarzyło. Dlatego moja rada, dzięki której można oszczędzić sobie czasu i bólu, to WYŁĄCZ ŻYCZENIOWE MYŚLENIE. Jeśli ktoś mówi, że już nie chce tkwić w relacji, zazwyczaj oznacza to, że nie chce już tkwić w relacji.  I chociaż to bardzo nieprzyjemne, bo nikt nie lubi być porzucanym, ma do tego prawo.”

Co radzi psycholożka i coach, Katarzyna Sieńkowska?

„Szanuj siebie, jesteś wartością samą w sobie, gdy ktoś komunikuje Ci, że nie chce już z Tobą być, to oznacza dla Ciebie inną drogę. Podążaj nią, mimo, iż pierwsze kroki nie będą należeć do tych łatwych. Patrz z nadzieją w przyszłość, bądź tu i teraz w teraźniejszości, nie patrz wstecz. Uwierz, że Twoja przeszłość Cię wspiera, wszystko jest po coś! Rozstania uczą nas pokory, empatii oraz z czasem wdzięczności.”

Daj sobie miejsce na swoje emocje

Tomek, 45 lat:

“O zdradzie dowiedziałem się zupełnie przypadkiem. Moja dziewczyna zostawiła włączoną rozmowę ze swoim ówczesnym kochankiem na komputerze i poszła się kąpać, bo nie wiedziała, że wrócę wcześniej do domu. Nawet nie próbowała się wypierać, chciała odejść ode mnie już dawno, ale nie umiała sobie tego poukładać, bo łączyło nas wiele, od ważnych wydarzeń z przeszłości po wspólnego psa. Błyskawicznie przeszedłem przez rollercoaster wszystkich najtrudniejszych emocji. Ból, smutek, upokorzenie, panika. Wewnętrznie przez kilka dni cierpiałem, ale postanowiłem, że nie dam jej tej satysfakcji (której oczywiście nawet nie szukała) i nie pokażę jej, że mnie to zraniło. Jedni mówią, że to męska duma, ja z perspektywy czasu widzę, że to po prostu głupota. Tak skutecznie powtarzałem sobie przez pierwsze tygodnie, że mnie to nie rusza, że sam w to uwierzyłem. Ale to, że wypieramy emocje nie oznacza, że ich nie ma. Oczywiście wróciły i to ze zdwojoną mocą. Zmiotły mnie z nóg tak bardzo, że niemal przypłaciłem to zdrowiem (bo za bardzo przyzwyczaiłem się do drinka na poprawę nastroju) i pracą (bo na regularnym kacu trudno być mistrzem obowiązkowości). Jeśli ktoś z was układa sobie teraz życie na nowo, to co mogę doradzić to DAJ SOBIE MIEJSCE NA SWOJE EMOCJE. A im szybciej przepracujesz te złe, tym szybciej zrobi się miejsce na dobre.” 

Co radzi psycholożka i coach, Katarzyna Sieńkowska?

„Każda emocja po rozstaniu jest potrzebna, pokazuje nam kim jesteśmy oraz jak reagujemy w obliczu kryzysu, rozstanie do takiego właśnie należy. Najgorsze co możesz zrobić to znieczulić swoje emocje środkami psychoaktywnymi. Pozwólmy sobie czuć, pamiętajmy że mamy dusze – jesteśmy im to winni.”

Zdjęcie Christopher Sardegna/ Unsplash

Nie kultywuj urazy

Asia, 26 lat: 

Mój pierwszy poważny chłopak to klasyczna, licealna miłość. Zakochaliśmy się w sobie w pierwszej klasie liceum, psuć zaczęło się na początku studiów. W międzyczasie byliśmy nierozłączni, chodziliśmy do jednej klasy, mieliśmy jedno grono znajomych, z którymi spędzaliśmy czas po lekcjach. A że większość z nas została na studia w naszym rodzinnym Wrocławiu, nasze drogi naturalnie się nie rozeszły. Do momentu, kiedy mój chłopak postanowił, że między nami koniec. Z perspektywy czasu widzę, że zachował się tak bardzo fair, jak tylko można. Zaproponował nawet, że skoro to jego decyzja, usunie mi się z drogi i nie będzie uczestniczyć we wspólnych spotkaniach z przyjaciółmi. Ale wtedy nie mogłam tego docenić. Każde wieczorne wyjście zamieniałam w dyskusję o tym, jakim strasznym okazał się człowiekiem, jednocześnie non stop wypytując przyjaciół o to, co się dzieje w jego życiu, czy jest z kimś nowym etc. W konsekwencji cały czas toczyły mnie złe emocje i nie potrafiłam wyjść z tego związku, bo temat „on i ja” grany był na każdym towarzyskim spotkaniu. On oczywiście życiowo poszedł dalej, wszedł w nową relację, a ja nawet na randkach potrafiłam opowiadać „o tym, który zniszczył mi życie”. Szczęśliwy związek udało mi się zbudować dopiero po 3 latach, ale nie dlatego, że wcześniej nie było kandydatów. Ja sama nie dawałam sobie przestrzeni na szczęście. Dlatego dziś moja rada brzmi NIE KULTYWUJ URAZY.  Niezależnie od tego, jak bardzo bolało, pamiętaj, że czas leczy rany, pozwól mu więc rozpocząć procedurę reanimacyjną jak najszybciej.” 

Co radzi psycholożka i coach, Katarzyna Sieńkowska?

„Czas nie leczy ran, robimy to sami, gdy mamy gotowość wybaczyć przede wszystkim sobie. Dopóki świadomie nie zrezygnujemy z roli ofiary, dopóty nie pokochamy na nowo. Rola osoby pokrzywdzonej w relacji daje nam określone korzyści społeczne takie jak współczucie czy atencję. Ważne jest abyśmy zapragnęli żyć na nowo, bez byłego partnera. Moment „uwolnienia” to chwila gdy uzmysławiasz sobie brak gniewu, urazy oraz zainteresowania byłym partnerem. Kolejnym etapem rozwoju duchowości jest życzenie dobra drugiej stronie, wymaga to jednak pojednania się samemu ze sobą.”

Zawsze bądź swoim najlepszym przyjacielem

Lena,  lat 40:

“W związku z tym, że zawsze miałam problem z poczuciem własnej wartości, każda krytyka bolała mnie chyba 5 razy bardziej niż statystycznie powinna. A bycie porzuconą, szczególnie przez kogoś, kogo tak bardzo kochałam, odbierałam jako krytykę ostateczną. To, że ktoś tak w moich oczach fantastyczny nie chciał ze mną być, tłumaczyłam sobie jako mogę bycie niegodną, niedostatecznie dobrą, wybrakowaną. Sama dla siebie przestałam zasługiwać na szczęście, nie tylko w skali makro, ale również na poziomie codzienności. Łatwo przyszło mi zaprzestanie dbania o siebie. Negatywne wewnętrzne komunikaty, które tylko pogłębiały brak pewności siebie, zaniedbanie fizyczne, śmierć intelektualna. Przez długie miesiące kursowałam między pracą a domem, a w domu między kuchnią i szafką ze słodyczami, a kanapą. Niby dawałam sobie komfort i bezpieczeństwo (tak mi się wtedy wydawało), a w rzeczywistości karałam siebie za to, że nie potrafiłam być wystarczająco wartościowym partnerem. Straciłam chęć do życia, w swojej ocenie nie zasługiwałam na zdrowe posiłki, na kulturalne rozrywki, na to, żeby ładnie wyglądać. Pomogli mi przyjaciele i psycholog, Z terapii wyniosłam jedną, najważniejszą lekcję, która całkowicie odmieniła moje podejście do życia ZAWSZE BĄDŹ SWOIM NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM. Szczególnie w sytuacjach, kiedy nie ma obok osoby, która mogłaby nim być za ciebie. 

Co radzi psycholożka i coach, Katarzyna Sieńkowska? 

„To wspaniała rada, która bardzo mocno rezonuje z moim sercem. Gdziekolwiek byś nie była, czego byś nie przeżyła, zawsze zabierasz ze sobą tą samą osobę – siebie. Dlatego bądź dla siebie dobra i dobry. Dbaj o swoje ciało oraz o swoją duszę. Nie ma ważniejszej osoby na świecie niż Ty sama i Ty sam… Jeśli to zrozumiesz, zaakceptujesz i przytulisz do serca Twoje życie zmieni się na zawsze. Wtedy właśnie stworzysz „piękną” relację z drugim człowiekiem.”

Zdjęcie Bruchin Noeka/ Unsplash

Otwórz się na nowe

Max, 32 LATA:

“Moja miłość sprzed lat to był prawdziwy skok na głęboką wodę. Poznałem dziewczynę i w ciągu kilku tygodni z osoby, która interesowała się głównie weekendowym rozkładem imprezowej jazdy zamieniłem się w kolesia, który w sobotni wieczór uczy się robić curry, bo ona wspominała, że lubi.  Byłem bezkrytyczny. Moja ówczesna dziewczyna była najpiękniejsza, najmądrzejsza, na pytanie, jakie ma wady odpowiadałem, że jej to nie dotyczy. Ten stan trwał naprawdę długo, w zasadzie do momentu, kiedy ona stwierdziła, że przyjmie propozycję pracy w innym mieście i ten nowy start nie uwzględnia mnie. Świat mi się zawalił, bo żyłem w przekonaniu, że nie ma drugiej takiej, a na co mi marne substytuty, które i tak nie dorównają oryginałowi. Po każdej randce wychodziłem z przekonaniem, że Kasia zrobiłaby to lepiej, że Kasia by tego nie ubrała, że Kasi przecież ten film by się nie spodobał. Próbowałem budować inne relacje, ale nie jest odkryciem, że do tanga trzeba dwojga, a moje nowe próby choreograficzne psuła duchowa obecność mojej byłej dziewczyny.  Byłem totalnie zblokowany. Najważniejsza rada, którą konsekwentnie wbijała mi do głowy moja mądra mama, brzmiała OTWÓRZ SIĘ NA NOWE.  Dopiero, kiedy postawiłem grubą kreskę na przeszłości i powiedziałem sobie zupełnie szczerze, że moja była nie ma wstępu do mojego nowego związku, byłem w stanie docenić moją nową partnerkę. Inną, to jasne, ale do tego dobrą, ekscytującą, piękną, wrażliwą. I to tylko kilka z jej wielu zalet, których nigdy nie dane byłoby mi doświadczyć, gdybym nie zdecydował się otworzyć na to, co może przynieść życie. 

Co radzi psycholożka i coach, Katarzyna Sieńkowska? 

„To naturalne że mamy tendencję do idealizowania partnera zarówno w trakcie trwania związku jak i po jego zakończeniu. Bliska nam osoba tworzy ramy bezpieczeństwa emocjonalnego. Gdy coś się kończy potrzebujemy czasu, by się pożegnać i odkryć na nowo. Każdy z nas ma inny timing. Otwieranie się na nowe nie należy do łatwych, ponieważ wymaga od nas przekroczenia strefy komfortu, należy jednak pamiętać, iż to właśnie najpiękniejsze historie w życiu zaczynają się od odwagi. Nowe zawsze jest inne, ale jak cudownie jest gdy odkrywamy, że coś jest tak bardzo NASZE.”

Marika Grądkowska

Marika Grądkowska

Od wielu lat działam w mediach, prowadziłam program StudioKafe i Specjalista Radzi dla WP, oraz pisałam artykuły dla Onetu i miesięcznika CKM. Tematyka, którą się zajmuję to psychologia i seks. Kończę właśnie studia seksuologiczne i mam zamiar pomagać ludziom w przyszłości rozwijać i ulepszać tę sferę życia. Zawsze uważałam, że człowiek to istota seksualna od urodzenia aż po śmierć, a główny problem społeczeństwa to brak wglądu w głąb tej istoty i strach przed rozmawianiem o swoich potrzebach. Jestem duszą artystyczną, zajmuję się aktorstwem, śpiewem, piszę powieści i scenariusze. Mimo że kocham być na scenie, a wcielanie się w różne bohaterki jest bardzo fascynujące, ku memu zdziwieniu odkryłam, że macierzyństwo może być jeszcze bardziej. Tu nie ma próby dźwięku, dubla czy dokrętki. Masz jedną szansę i koniec, dlatego do tej roli warto się przygotować najlepiej.