Zdarza Ci się rezygnować z zakupu niektórych produktów spożywczych, bo nie wiesz, jak wymówić ich nazwę? No dobrze, w takim razie miejmy to z głowy, bo po przeczytaniu tego artykułu na pewno nabierzesz ochotę na małą wyprawę do sklepu. Lio-fi-li-za-cja. LIO-FI-LI-ZA-CJA. Liofilizacja! Mamy to?
Liofilizacja, czyli gdzie się podziała cała woda?
Liofilizacja, potocznie nazywana suszeniem mrozem, to proces usuwania wody z produktu w stanie zamrożenia przy udziale temperatury do nawet -50°C i obniżonego ciśnienia. Kiedy produkt zostanie zamrożony, w procesie sublimacji następuje całkowite usunięcie lodu, który zamienia się w parę wodną. Ostatnią fazą tego rodzaju przetwarzania jest dosuszanie w temperaturze 40-50°C. Otrzymany w ten sposób produkt nazywany jest liofilizatem. Współcześnie z pewnością najbardziej kojarzy się liofilizowanymi owocami, które można znaleźć w śniadaniowej granoli, ale początki wykorzystywania tego procesu nie mają nic wspólnego z branżą gastro. Za ojca liofilizacji uważany jest Jacques-Arsene d’Arsonval. To on, pracując w College de France w 1906 r. po raz pierwszy przedstawił ten proces mieszkańcom zachodu. Liofilizacja bardzo szybko zaczęła być wykorzystywana na szeroką skalę. Podczas II Wojny Światowej w ten właśnie sposób konserwowano krew, osocze i penicylinę, dzięki czemu mogły być transportowane w dowolne miejsce pola walki, nawet te najbardziej odległe od szpitali i punktów transfuzji. Liofilizacja okazała się na tyle skuteczna, że zaczęli wykorzystywać ją również specjaliści NASA. W latach 60-tych pokarmy poddane liofilizacji wraz z pierwszymi astronautami poleciały w kosmos, zapewniając im źródło różnorodnych wartości odżywczych skondensowane w malutkich, lekkich opakowaniach.

Jedzenie do zadań specjalnych
Dziś jedyną misją, na którą należy się udać, aby skorzystać z dobrodziejstw tego procesu konserwacji, jest ta do sklepu ze zdrową żywnością. Znajdziemy tam wszelkiej maści liofilizowane owoce i warzywa, które dostarczają nam wielu powodów do wyjątkowo zdrowej miłości:
1. Liofilizowana żywność nie wymaga specjalnych warunków przechowywania, dlatego świetnie sprawdza się, kiedy chcemy zaserwować sobie porcję zdrowia, a będąc w długiej podróży nie mamy dostępu do lodówki lub mamy ograniczone miejsce w domowym sprzęcie AGD na co dzień.
2. Żywność ta jest bardzo odporna na psucie. Dzieje się tak ze względu na usunięcie z niej wody, która tworzy bardzo sprzyjające środowisko rozwoju dla bakterii.
3. Liofilizaty są lekkie! Warzywa i owoce składają się średnio w 74%-96% z wody, a jej ubytek oznacza znaczne zmniejszenie ciężaru produktów spożywczych.
4. Wykorzystując ją w kuchni zmniejszasz ryzyko wyrzucania popsutego jedzenia. Nieotwarte, opakowania z liofilizatami zachowują świeżość nawet do 25 lat! Te otwarte natomiast możesz przechowywać nawet do pół roku. Warto jednak pamiętać, aby szczelnie zamykać opakowanie za każdym razem, kiedy sięgamy po liofilizowane produkty. Są one bowiem wyjątkowo higroskopijne, czyli mają dużą zdolność do pochłaniania wilgoci z otoczenia.
5. Owoce i warzywa poddane liofilizacji nie tracą na strukturze, kolorze, smaku czy zapachu, dzięki czemu są w pełni satysfakcjonującą przekąską, do której wystarczy dodać odrobinę wody lub mleka roślinnego, aby cieszyć się pełnią walorów zmysłowych.
6. Ta metoda konserwacji jest w pełni naturalna, nie wykorzystuje się w niej chemicznych konserwantów, aromatów czy barwników.
7. Liofilizowane warzywa i owoce zachowują makroskładniki, czyli białka, tłuszcze, węglowodany, a także składniki mineralne, dzięki czemu są niemal tak samo odżywcze jak ich świeże odpowiedniki.
8. Liofilizowane produkty są lekkostrawne, a zawarte w nich składniki odżywcze łatwo przyswajalne przez organizm.

Liofilizacja, gdzie jest haczyk?
Trudno dopatrzyć się jakichkolwiek minusów wykorzystywania tego typu żywności w codziennej diecie ze względów zdrowotnych. Sprawy mają się jednak inaczej, kiedy przyjrzymy się aspektowi ekonomicznemu. Liofilizacja jest jedną z najdroższych metod przetwarzania produktów spożywczych. Po pierwsze sam proces, a dokładnie sprzęt niezbędny do jego przeprowadzenia jest wyjątkowo kosztowny. Po drugie, ze względu na bardzo duży ubytek wody, dla przygotowania 1 kg owocowego liofilizatu potrzeba znacznie więcej niż 1 kg świeżych owoców. Aby nie doprowadzić się do finansowej ruiny, ale jednocześnie korzystać ze wszystkich korzyści płynących z suszenia mrozem, wykorzystujemy takie produkty do przygotowywania przekąsek, które dodają nam energii podczas podróży. Jedną z naszych ulubionych są malinowe batoniki, w których znajdziecie wszystkie składniki pożywnej owsianki poza mlekiem.
OWSIANKOWY DESER BEZ MLEKA DLA TYCH, CO SĄ WIECZNIE W BIEGU
Składniki
– 100 g płatków owsianych,
– 4 łyżki lekko podprażonych wiórków kokosowych,
– 2 łyżki nasion chia,
– 2 łyżki syropu klonowego lub miodu,
– 100 g masła kokosowego (możesz zastąpić je masłem z fistaszków lub innym orzechowym, które akurat masz pod ręką),
– 5 łyżek liofilizowanej maliny,
– 1 czubata łyżka bardzo drobno posiekanej gorzkiej czekolady, najlepiej 100%,
– Szczypta soli,
– Opcjonalnie 1 łyżeczka esencji waniliowej.

Sposób wykonania: maliny włóż do blendera i blenduj do uzyskania konsystencji pyłku, a następnie przełóż do miseczki. Wszystkie pozostałe składniki poza czekoladą wrzuć do blendera i blenduj pulsacyjnie do uzyskania gładkiej masy. Wmieszaj do niej czekoladę, a następnie uformuj z niej batoniki dowolnego kształtu – my stawiamy na kulki, ponieważ formuje się je najszybciej. Jedna porcja to jedna czubata łyżka masy. Batoniki obtocz w malinowym pyłku i przechowuj w lodówce do 5 dni.
Zainteresował Cię ten temat? Sprawdź, czym są suszone owoce. Piszemy o nich TU.