„BYOB”. Jeszcze do niedawna ten bardzo popularny angielski skrót (w pełnej wersji „bring your own bottle”, czyli dosłownie przynieś ze sobą własny alkohol), kojarzył się przede wszystkim z dobrą imprezą. Od niedawna wiąże się z dobrym samopoczuciem, ale nawet takim bez wychodzenia z domu, bo we własnym ciele. „Be your own beautiful”, czyli bycie własną definicją piękna, to wspaniała, wyzwalająca teoria, dzięki której po prostu żyje się lepiej, przede wszystkim samemu ze sobą. Dziś przedstawiamy wam kilka kroków, które warto poczynić w kierunku praktyki.
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez amerykańską Narodową Organizację Kobiet, aż 78% przebadanych nastolatek do 17-go roku życia jest niezadowolonych ze swojego wyglądu, a aż 45,5% dziewczynek w tej samej grupie wiekowej rozważa lub rozważało ewentualność poddania się operacji plastycznej. Aż 46% dziewczynek w wieku 9-11 lat przyznało się do częstego odbywania diety, a aż 70% przebadanych studentek stwierdziło, że czują się gorzej we własnym ciele przeglądając najpopularniejsze kobiece magazyny. Liczby te z jednej strony zatrważają, a z drugiej, biorąc pod uwagę powielany przez media odrealniony kanon urody, niestety nie dziwią. Potrzeba dużego poczucia własnej wartości i atrakcyjności, żeby nie zacząć postrzegać swojego ciała jako odbiegającego od tej „normy”, więc złego, brzydkiego, gorszego. Oto kilka prostych sposobów na to, żeby zacząć je umacniać już dziś.
1. Nie pozwól, żeby definiowały Cię liczby
Waga, ilość świeczek na urodzinowym torcie, centymetry w obwodzie… Kochasz siebie, kiedy wciskasz się w sukienkę w rozmiarze S, ale kiedy musisz wymienić ją na o rozmiar większą, zaczynasz postrzegać swoje ciało jako wroga. A co gdyby wszyscy projektanci jednogłośnie zmienili rozmiarówkę uznawaną najbardziej pożądaną i w następnym sezonie na wybiegu pojawiły się wyłącznie modelki odbiegające od dzisiejszych standardów? Czy sprawiłoby to, że łatwiej byłoby Ci patrzeć przychylnym okiem na własne ciało? Często bezwiednie pozwalamy, aby o naszej atrakcyjności przesądzały odgórnie narzucone ramy. A wyjście poza nie to bardzo wyzwalające uczucie. Dlatego spróbuj wysłać się na cyfrowy detoks. Schowaj wagę do szafy, a kiedy wybierzesz się na zakupy, nie skupiaj się na rozmiarze na metce, tylko na tym, czy czujesz się komfortowo i atrakcyjnie. Pamiętaj, że to ciuchy są dla ciebie, a nie Ty dla nich, i jeśli coś leży nie tak, jak byś sobie tego życzyła lub życzył, zacznij od zmiany kroju, a nie siebie.
2. Zacznij oswajać nagość
Kiedy ostatnio zdarzyło Ci się przyglądać się sobie w lustrze? Bez pośpiechu, bez osądzania, po prostu obserwować swoje ciało? Naturalnym mechanizmem, kiedy nie czujemy się dobrze w swojej skórze, jest niechęć do obnażania się, zarówno przed sobą samym jak i partnerem. Unikanie zbliżeń, spuszczanie wzroku, kiedy rozbieramy się w łazience. Jeżeli utrwalimy w głowie mechanizm chowania własnej fizyczności, stwarzamy pole do pogłębiania niskiej samooceny, nie tylko na płaszczyźnie ciała. Na szczęście działa to też w drugą stronę – kiedy poczujemy się dobrze au naturel, bardzo szybko zauważymy, że nasze poczucie własnej wartości wzrasta i rzutuje na relacje prywatne i zawodowe. Aby zacząć oswajać swoją nagość, zacznij od małych kroków. Będąc pod prysznicem wykonaj peeling całego ciała. Powoli, starając się nie oceniać miejsc, których dotykasz, po prostu skupić się na fizycznej przyjemności, kiedy okazujesz sobie czułość. Taki sam rytuał możesz wprowadzić kremując ciało pod prysznicem. O tym, jak i dlaczego warto spędzać więcej czasu nago, przeczytasz TUTAJ.
3. Wpraw ciało w ruch!
Naukowcy z University of Florida w 2009 r. przeprowadzili szereg badań związanych z tzw. self body image. Przeanalizowali dwie grupy ludzi: tych, który mimo uprawiania sportu nie zmienili swojej sylwetki oraz tych, którzy osiągnęli założone cele, np. zrzucili określoną ilość kilogramów lub przebiegli maraton. Wynik był zaskakujący (i naszym zdaniem bardzo krzepiący): niezależnie od tego, czy doszło do zmiany samego wyglądu, w obu badanych grupach zaszła dokładnie taka sama zmiana polegająca na zwiększonej akceptacji swojej fizyczności. Dlaczego? Dzięki złapaniu większego kontaktu ze swoim ciałem, wsłuchaniu się w jego potrzeby (szczególnie „czego mi potrzeba, żeby dziś poczuć się dobrze?”) oraz skupieniu się nie na tym, jak ono wygląda, ale do czego jest zdolne. Dlatego jeśli czujesz, że w relacji ze swoim ciałem tkwisz w martwym punkcie, rusz się fizycznie, a z pewnością doprowadzi Cię to do zmian emocjonalnych.
4. Doceń swoje ciało za to, co Ci daje
Nawet jeśli stawiasz pierwsze kroki w świecie wellness, Dziennik Wdzięczności na pewno jest Ci bardzo dobrze znany. Doceniamy przyjaciół, dach nad głową, wartościową relację z partnerem, ale czy nie jest tak, że zdanie „dziękuję sobie za…” dokończyć jest najtrudniej? Spróbuj wybrać jedną część swojego ciała i przypisz jej pozytywną cechę. Może lubisz swoje włosy, bo nie puszą się po deszczu? Albo dłonie, którymi możesz okazywać czułość partnerowi, głaszcząc go po głowie? Nawet jeśli będzie to mała rzecz, jak piegi pojawiające się wraz z wiosennym słońcem, nauczy cię to formułować pozytywne komunikaty pod adresem własnej fizyczności.
5. Nie uzależniaj stosunku do siebie ani od panujących kanonów, ani opinii innych
Nikt poza tobą nie może sprawić, że Twoje poczucie własnej atrakcyjności będzie miało solidne fundamenty. A z drugiej strony jeśli zadbasz o solidne fundamenty, nikt nie będzie w stanie zachwiać Twojego poczucia własnej atrakcyjności. Mimo że w mediach widoczny jest trend na ciałopozytywność i wprowadzanie większej różnorodności na wybiegi, w dalszym ciągu dominuje kult ciała idealnego. Porównywanie się do osób, które nie dość, że bardzo często przekraczają granice zdrowego dbania o fizyczność, na ostatniej prostej poddawane są ingerencji z zewnątrz (słowo klucz: Photoshop) łatwo może doprowadzić do wniosku, że to z Tobą jest coś nie tak. Trzymamy kciuki, aby media dały przyzwolenie na pokazywanie ciał dokładnie takimi, jakie są, ale liczymy się z tym, że to proces, który może jeszcze długo potrwać. Dlatego nie trać czasu i zacznij swoją prywatną rewolucję już dziś, traktując swoje „tu i teraz” jako jedyny punkt odniesienia.
Zanim poślesz pod własnym adresem krytyczną uwagę, wyobraź sobie, że oglądasz swoje zdjęcie, zrobione w tej chwili, za 20-30 lat. Pewnie, podobnie jak w przypadku większości zdjęć z przeszłości, dojdziesz do wniosku „wow, ale dobrze wyglądałem/wyglądałam”. Skoro tak, to czy na pewno chcesz tracić czas i energię na nie docenienie siebie dziś?
Jeżeli zainteresował Cię ten temat, przeczytaj również jak okazywać sobie samemu troskę i uwagę. Artykuł znajdziesz tu.