Strona intenetowa używa plików cookies w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Kliknij tutaj, żeby dowiedzieć się jaki jest cel używania cookies oraz jak zmienić ustawienia cookies w przeglądarce. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka Prywatności.

Rozumiem
Ciało - Trendy
04.01.2024

7 lat na macie! Rozmawiamy z założycielkami marki Joy in me

7 lat na macie! Rozmawiamy z założycielkami marki Joy in me
Materiały własne Joy in me
Materiały własne Joy in me

Uwielbiamy polskie marki z duszą. Taka właśnie jest marka Joy in me, która właśnie skończyła 7 lat. Z tej okazji spotykamy się z jej założycielkami Pauliną Niedzielską i Jagodą Schäpper. Pytamy o początki, wyzwania, plany i o przyjaźń dwóch kobiet. Wspólnie zapraszamy Was w podróż do świata jogi.

Twig: Gdybyście miały określić 3 cechy, które wyróżniają markę Joy in me, to co by to było?

Paulina: Może to nie 3 cechy, ale słowa: joga na macie i poza matą. Przygoda z naszą marką zaczyna się na macie, gdzie nasze produkty, ale także kursy online i offline wspierają naszą społeczność w praktyce jogi. Ale to także cała filozofia życia jogicznego poza matą. Wdzięczność, dobro i stabilność, które z maty przenosimy do życia. Przypominają o tym nasze niewiarygodnie miłe i sensoryczne ubrania, które pomagają nam utrzymywać stan łagodności. 

W jaki sposób powstała marka? Na jakim życiowym/ zawodowym etapie wtedy byłyście?

Paulina: Marka powstała z naszej przyjaźni i miłości do aktywności na macie. Znałyśmy się z Jago jeszcze z pierwszego stażu w korporacji, a potem pracowałyśmy razem przez kilka lat już w zupełnie innej firmie. Ja zawsze chciałam mieć swój biznes, najchętniej związany z podróżowaniem i ruchem.

Jagoda: Ja zmieniałam ścieżkę kariery, przekierowując się z marketingu w stronie graficzną. Uznałyśmy, że świetnie się uzupełniamy i wspólnie szukałyśmy pomysłu na biznes. 

Paulina: Poczułyśmy, że w Polsce brakuje mat oraz ubrań, na których i w których chciałybyśmy praktykować jogę. Obie cenimy sobie estetykę, balans wizualny i oraz sensoryczne materiały wysokiej jakości. A sam pomysł na maty pojawił się z wyjazdu na Bali, gdzie Jagoda obecnie mieszka. To miejsce nieprzerwanie od 7 lat jest naszą inspiracją, tam robimy większość sesji zdjęciowych, a ostatnio obie zrobiłyśmy tam kurs na nauczyciela jogi.

A skąd się wzięła nazwa marki: Joy in me?

Jagoda: Nazwa marki nie jest przypadkowa – chciałyśmy, aby wskazywała na to, co najważniejsze w jodze, czyli poszukiwanie radości i spokoju wewnątrz siebie i dzielenia się tym spokojem i radością z innymi.

joy in me

joy in me

Praca z drugą osobą bywa wyzwaniem. Jaką macie receptę na owocną współpracę? Jak wygląda Wasz podział ról? Kto jest kreatywnym, a kto operacyjnym mózgiem przedsięwzięcia?

Jagoda: Spółki mają swoje niezaprzeczalne plusy i na nich się skupiamy. Firmę budowałyśmy na wspólnej przyjaźni i zaufaniu.

Paulina: Role mamy dość jasno podzielone. Jago jest odpowiedzialna za stronę kreatywną, graficzną, kampanie mediowe w tym także stronę internetową oraz projektowanie nowych kolekcji. Ja zajmuję się wszystkim, co dotyczy sprzedaży, marketingu i współprac, relacji, poszukiwania nowych dróg rozwoju, a także sklepami stacjonarnymi. Obecnie intensywnie pracuję nad nowym butikiem w centrum Warszawy, który właśnie otworzyłyśmy. 

Opowiedzcie nam trochę o sobie. Jak wygląda Wasz dzień, ten zawodowy i ten wolny. Jakie są Wasze ulubione rytuały i małe radości?

Jagoda: Każda z nas ma bardzo odmienny dzień. Mieszkam na co dzień na Bali, skąd pracuje zdalnie, ale przynajmniej 4 miesiące w roku spędzam w Polsce. Mój dzień ze względu na przesunięcie czasu wygląda nieco inaczej. Czas wolny mam rano, a popołudnia często do późnej nocy spędzam na callach. Zaczynam pracę zawsze, zanim Polska wstanie i te kilka cichych godzin spędzam na pracy kreatywnej lub strategicznej. Rano uwielbiam surfing z moim mężem albo jogę w szkole blisko naszego domu.  Poranki to też czas na super śniadania, często jemy poza domem, ponieważ na Bali oferta śniadań jest niewiarygodna. A wieczorami zazwyczaj to już coś na szybko między callami. Późnym popołudniem zawsze staram się znaleźć trochę czasu na spacer z psami. Zazwyczaj wybieram się z nimi na lokalną drogę między polami ryżowymi, a w weekendy chodzimy na plażę. To taka chwila dla mnie na zebranie myśli. 

Paulina: Mam 2 dzieci, więc wszystko w ciągu dnia kręci się wokół nich oraz pracy. Moim rytuałem jest 15/20-minutowa joga z samego rana i chwila medytacji, bez tego dzień nigdy nie jest tak samo dobry. Uwielbiam też biegać i słuchać podcastów albo audiobooków – wyjście na świeże powietrze i czas tylko dla siebie to ogromny luksus, gdy ma się tak dużo na głowie. Jako mama i właścicielka firmy niestety nigdy się nie nudzę. Poza tym zawsze znajduję czas na podróże – uwielbiam łączyć wyjazdy sportowe ze zwiedzaniem. Moją największą radością poza jogą jest freeride snowboard oraz splitboard. W wakacje głównie szukam wiatru, bo uwielbiam kitesurfing.

Co zawodowa przygoda z Joy in me wniosła do Waszego życia prywatnego? Za co najbardziej jesteście w związku z nią wdzięczne?

Paulina: Pokazała, jak cudownie jest pracować nad czymś, co się kocha i że wtedy nie ma rzeczy niemożliwych. Nauczyła nas też, że w rzeczywistości polskiej nie jest tak łatwo być przedsiębiorcą, ale mimo przeciwności nasza praca jest bardzo satysfakcjonująca.

Jagoda: Na pewno jesteśmy wdzięczne za najwspanialszych klientów, jakich można sobie wymarzyć. Wokół marki, a zwłaszcza naszych eventów skupiamy wspaniałą społeczności ludzi związanych z jogą i to jest największa radość. 

Paulina: Dzięki Joy in me poznajemy cudownych ludzi. 

Jagoda: Joy in me dał nam sporo niezależności. Pracy zawsze jest dużo, ale wiemy, że budujemy coś naszego. To daje dużo satysfakcji i poczucia spełnienia. 

Co było lub jest najtrudniejsze w tej zawodowej przygodzie ? Czy macie już za sobą jakieś kryzysy, a jeżeli tak to, co sprawiło, że je przezwyciężyłyście?

Paulina: O tak – mamy ich kilka. Wraz z tym, jak rozwijała się firma, nasze wyzwania się zmieniały. W pewnym momencie ogromną zmianą było wyprowadzenie się do biura z pracy z domu. Największym chyba jednak wyzwaniem był dla nas czas Covidu. Mimo ogromnego zainteresowania jogą w tamtym czasie nie byłyśmy gotowe na tak wysoką sprzedaż i miałyśmy atak hakerski, przez który straciłyśmy bardzo dużą sumę pieniędzy. Ale po każdej trudniejszej sytuacji wychodzimy mocniejsze i jeszcze bardziej skoncentrowane. Jednym z dużych wyzwań był nasz ostatni rebranding – dość mocno wymuszony przez jedną z firm niemieckich. Tu podobnie udało nam się wewnętrznie przygotować do takiego kroku i zrobić to z sukcesem. 

Jakie jest Wasze najpiękniejsze wspomnienie związane z marką Joy in me?

Paulina: Zdecydowanie nasz zeszłoroczny event na Helu gdzie przyjechały setki osób, żeby w Dzień Jogi ćwiczyć z nami jogę na pięknej helskiej plaży. Takie momenty są niezapomniane.  

Jagoda: Takich momentów jest naprawdę bardzo dużo. Dla mnie za każdym razem, kiedy robimy zdjęcia nowej kolekcji i kolekcja zaczyna żyć. To moment dużej satysfakcji i oczywiście później pozytywne opinie naszych klientów.

joy in me

joy in me

Jak wygląda proces kreacji? Np. nowego modelu maty czy bluzy?

Jagoda: Proces kreacji nowej maty jest dość długi. Zaczyna się od jakiejś idei, myśli, która kiełkuje i wokół niej rozwija się już cały koncept kreatywny, który jest sumą obserwacji i moich doświadczeń. Czasem to jakieś zestawienie kolorów, które zobaczę gdzieś na śniadaniu przy stoliku obok. Czasem to piękna typografia na szyldzie, a czasem po prostu, kiedy liście bananowca ułożą się na wietrze przed zachodem słońca. Uwielbiam obserwować naturę i jej nieregularność. Wiele w tym procesie oparte jest na intuicji, w którą mocno wierzę. 

Ubrania to już suma doświadczeń i potrzeb głównie moich i Pauli na jodze na macie i poza nią. Słuchamy też tego, co mówią nasze klientki. Respektujemy trendy i modę, ale nasze decyzje o produktach podejmujemy trochę obok. Tworzymy modele, które z założenia mają być ponadczasowe i zostać z nami dłużej. A nadrzędną cechą wspólną naszych ubrań jest wygoda i sensoryka. Wychodzimy z założenia, że ubrania mają pomagać nam się wyciszyć, a nie przeszkadzać. Dlatego nasze materiały są niewiarygodnie przyjemne w dotyku, a szwy niewyczuwalne na ciele. 

Jakie macie plany względem marki? Jakie jest Wasze największe zawodowe marzenie?

Paulina: Na pewno wspólnie chcemy rozwijać JOY’a, bo ta firma to takie nasze dziecko. Następnym krokiem dla nas będzie wejście na rynki zagraniczne, dorzucenie do naszej oferty zupełnie nowych kategorii oraz skupienie się na jeszcze lepszych kolekcjach sportowo – lifestylowych. 

Moim marzeniem jest też zorganizowanie eventu jogowego z setkami mat Joy in me na placu Defilad:) 

Jagoda: Moim, żeby otworzyć na Bali butik Joy in me.

Czego możemy Wam życzyć prywatnie?

Paulina: Więcej czasu dla córek i więcej spokoju na co dzień;). Ostatnio też po kursie na nauczyciela jogi życzę sobie okazji do prowadzenia zajęć, bo bardzo to polubiłam. 

Jagoda: Niekończących się źródeł inspiracji i pomysłów kreatywnych. A no i może jeszcze znalezienia czasu na porządny urlop:).

Tego właśnie Wam życzymy i dziękujemy za rozmowę.

Więcej o marce Joy in me dowiecie się TU.

Chcesz poznać zaskakujące korzyści z praktykowania jogi? Piszemy o tym TU.

Monika Dąbrowska

Monika Dąbrowska

Odkąd pamiętam moje życie było związane z pracą nad ciałem – najpierw pływałam, potem grałam w siatkówkę, równolegle zakochałam się w nartach, a wreszcie trafiłam na jogę i przy niej pozostanę już na zawsze. To był mój pierwszy przemyślany krok w holistycznej pracy nad sobą. Po nim nastąpiły kolejne, odżywianie, świadoma pielęgnacja, praca nad emocjami, własnymi barierami i wiele innych. Gdzieś pośrodku tej drogi zrodził się pomysł na portal Twig.pl, który ma być inspiracją dla innych (i dla mnie) do wprowadzania dobrych praktyk w codzienności. Rozpoczynając ten projekt zostawiłam za sobą dotychczasowe życie zawodowe związane z marketingiem i reklamą i pracą w takich branżach jak moda i uroda. Na co dzień nie mogę żyć bez książki, filmu i teatru. Na mojej ścieżce edukacji pojawiła się nawet szkoła aktorska, pierwsza życiowa lekcja otwartości. Kolejne odebrałam podróżując. Coraz więcej miejsca w moim życiu zajmuje natura. Latem uciekam z Warszawy (w której mieszkam) nad Narew, gdzie trochę zdradzam jogę pływając na wakeboardzie albo po prostu gapiąc się w słońce.