Jak się dzisiaj czujesz? Jaki masz nastrój? Na to pytanie każdy z nas będzie miał swoją odpowiedź, ale określimy się najpewniej używając którejś z emocji. Możemy być szczęśliwi, źli, wystraszeni, smutni… wszystkie te uczucia są prawdziwe, wszystkie są ważne. I choć mamy tendencję do klasyfikowania odczuć na „dobre i złe” to każde z nich jest nam potrzebne, również smutek. Wszystkie bowiem sygnalizują coś, co dzieje się w nas, w odpowiedzi na świat zewnętrzny lub też wewnętrzny.
Smutek jest jedną z najmniej pożądanych emocji. Staramy się go za wszelką cenę nie przeżywać, unikać. Dlaczego? Smutku się boimy, często smutek nas przeraża. A tymczasem to uczucie jest jak sygnalizacja świetlna, która wskazuje nam, kiedy powinniśmy się zatrzymać, rozejrzeć. Kiedy przeżywamy smutek, skupiamy się na sobie, poświęcamy większość energii na wycieczkę w głąb siebie. Kiedy zaś boimy się tej wyprawy, robimy wszystko, by od niego uciec.
Tabletka na smutek
Depresja stała się ostatnio jedną z najczęściej diagnozowanych chorób. Według statystyk, liczba cierpiących na nią stale rośnie, a okres pandemii sprzyja rozkwitowi tego schorzenia. Jednocześnie coraz więcej mamy dyskursu medialnego, odczarowującego psychiatrię. Coraz więcej osób nie boi się przyznać, że korzysta z pomocy lekarza, sięga po leki, które mają uśmierzyć smutek. Tylko czy zawsze to dobra droga? Czasami jest to jedyna słuszna ścieżka, czasami jednak jest to ślepy zaułek. Kiedy bowiem tabletka ma być sposobem na ucieczkę przed smutkiem i konfrontacją z tym, co go wywołuje, uzyskujemy efekt błędnego koła. Pigułki pomagają nam polepszyć samopoczucie, ale kiedy przestajemy je zażywać wszystkie niepożądane stany wrócą w tym samym nasileniu. Nie ma też leku, który oddziałuje jedynie na wybrane emocje- jeśli wygłusza nam stany skrajnie minusowe, będzie również wygłuszać te plusowe. Nieprzeżycie w całości żałoby czy innej straty lub czasu melancholii prowadzi nas do stałego tkwienia w punkcie, który przysparza nam cierpienia. Wszelkie próby ucieczki będą wtedy zawracały nas w to samo miejsce. Musimy bowiem nazwać to, co nas boli, przypatrzeć się temu. Smutek wymaga od nas czasu, jaki musimy mu poświęcić, zatrzymania się, konfrontacji.
Relacja na całe zło
Zdarza się często, że ukojenia smutku szukamy w relacjach. Nie ma w tym nic niezwykłego, jeśli trwa to jakiś czas i drugą osobę traktujemy jako wsparcie. Kiedy jednak przerzucamy na partnera/kę nasze nastroje, w oczekiwaniu na to, że coś z tym zrobi lub pomoże zniknąć, wkraczamy na trudny grunt. Bywa, że od takich związków oczekujemy zbyt wiele- ciągłego „działania”, bycia na najwyższych obrotach lub odwrotnie- wspólnego zapadania się w stan rozpaczy. To sytuacje, w których trudno o zdrowe więzi, bo używamy drugiej osoby do zagłuszenia lub zabrania naszych emocji.
Co daje nam smutek
Jeśli mówimy o smutku, jako o emocji, którą przeżywamy, a nie depresji to możemy zauważyć, że przeżycie jej może nam przynieść korzyści. Według badań nad smutkiem na Uniwersytecie w Illinois, emocja ta pomaga nam w lepszej ocenie sytuacji unikaniu nadinterpretacji, uruchamia większą wrażliwość na wychwytywanie oszustw i zmniejsza tendencję do kierowania się stereotypami.
Smutek jest wpisany w cykl naszego życia. Jest nieunikniony, ale i potrzebny. Zawiera w sobie wiele elementów, takich jak gniew, wstyd czy lęk, które razem tworzą poczucie, które zwykliśmy nazywać smutkiem.
Nasz rozwój, dojrzewanie związane są ze stratami, a te zwykle prowadzą do poczucia żalu. Warto wtedy dać sobie czas i troskę, pozwolić, by uczucie to przez nas przepłynęło. Czasami, kiedy zbytnio nas pochłonie, dobrze jest przyjrzeć się temu na terapii lub z lekarzem. Nie po to, by uciec, ale by zrozumieć je, przepracować i przeżyć, a także upewnić się, że nie mamy do czynienia z depresją. Bo tak jak nie ma dymu bez ognia, tak ciężko wyobrazić sobie szczęście bez smutku.
Zainteresował Cię ten temat? O Tym, jak sobie radzić z trudnymi emocjami przeczytasz TU.